wpis w: Bez kategorii | 0

 

W pierwszym dniu przesłuchań konkursowych 40. edycji Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka” w Białymstoku zaprezentowało się sześć chórów i choć reprezentowały 4 kraje, to można śmiało powiedzieć, że było to ukraińskie popołudnie. Przedstawiciele ukraińskiej kultury, którzy nie omieszkiwali w swoich programach wykonywać utworów autorstwa ukraińskich kompozytorów, reprezentowali chóry parafialne z Rumunii i Warszawy, a także chór amatorski świeckich z ukraińskiego Charkowa. Spojrzymy szerzej na te festiwalowe niuanse, ale zacznijmy te przesłuchania chronologicznie, a pierwszym wykonawcą był Zespół Staroobrzędowców „Unison” z Daugavpils w Łotwie. Artyści w przeszłości zdobyli już laury festiwalowe, ale tym razem stanęli w obliczu nowego wyzwania, ponieważ zespół prowadzi aktualnie nowy dyrygent, a jest nim o. Nikołaj Wasiliew, duchowy mentor społeczności staroobrzędowców Rygi, ale co ciekawe, także Suwalskiego Kościoła Staroobrzędowców.

Kolejni na scenie zaprezentowali się wierni Ukraińskiej Parafii Prawosławnej z miejscowości Syhot w Rumunii. Chórem parafialnym, który wystąpił w festiwalowym konkursie kieruje prof. Margareta Lauruc, żona proboszcza lokalnej parafii, a jednocześnie nauczycielka w miejscowej szkole.

 – Jesteśmy bardzo zwartą i liczną społecznością i mieszkamy tuż przy granicy z Ukrainą – zauważyła prof. Lauruc w odpowiedzi na pytanie o to, jak wygląda życie lokalnej społeczności. – To bardzo dużo niewielkich miejscowości, a w każdej jest ukraińska cerkiew, a w większej miejscowości, nawet trzy cerkwie. Dotychczas przeważnie służby odbywały się w języku cerkiewno-słowiańskim, ale coraz mniej młodych ludzi rozumie ten język, dlatego coraz częściej w cerkwiach przechodzi się na język ukraiński.

Prof. Margareta Lauruc za swoją pracę została odznaczona dyplomem specjalnym Patriarchy Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego, Daniela. Z wielką radością Festiwal także przyjął gratulacje od Patriarchy, a także podziękowania za ugoszczenie chóru z Syhotu i krzewienie kultury muzycznej i prawosławnej.

Kolejny ukraiński akcent to występ Chóru Cerkwi Uspeńskiej w Warszawie. Chór powraca na festiwal już z tytułem laureata. Od niemal 20 lat prowadzi go Łukasz Rejt, którego spotykamy w Białymstoku niezwykle pogodnego i zaangażowanego w swoją pracę, a może nawet misję.

Chór skupia warszawskich Ukraińców o różnym pochodzeniu, od zaaklimatyzowanych mieszkańców polskiej stolicy, przez ukraińskich studentów, po imigrantów z Ukrainy. Atrakcją dla słuchaczy przy takim spotkaniu jest z pewnością język ukraiński, który powoduje, że program koncertowy brzmi unikalnie.

Chór „In Laetitia” na Festiwal zawitał pierwszy raz. Póki co historia zespołu liczy sobie pięć lat, ale to pięć lat, do których przywiodła pasja śpiewu. Założyciele chóru mieli za sobą doświadczenia śpiewu i na pewnym etapie życia doszli do wniosku, że chcą powrócić do dawnego hobby.

Tak powstał chór „In Laetitia”. Nie dla wszystkich repertuar cerkiewny był nowością, ale dyrygentka chóru, Barbara Kucharczyk, przyznaje, że dla niej to było pierwsze, ale zarazem niezwykłe zetknięcie z tą muzyką.
– Spojrzałam w nuty, a tam było wszystko, muzyka i uczucia – wspominała dyrygentka. – Nie musiałam nic robić, tylko odczytać nuty, a już potem wszystko płynęło.

Zauważalna w wykonaniach tego młodego, ambitnego zespołu była grupa basów.
 – A to już chyba boska pomoc – zaśmiała się szczerze Barbara Kucharczyk. – Jeszcze przed pandemią mieliśmy tylko jednego basa, a dziś akurat tego chórzysty już nie ma, ale mamy całą grupę, z którą mogliśmy się przygotować do festiwalu.

Chór najczęściej wykonuje muzykę Jana Sebastiana Bacha, ale dzięki Festiwalowi w jego repertuarze pojawiły się utwory Bortniańskiego, Lwowskiego czy Czajkowskiego, które z pewnością zostaną z nim na dłużej. Na chwałę tej wspaniałej muzyce.

Kolejny występ był szczególny. Na scenę chór wprowadził duchowny, Zespół Wokalny „Consonans” stanął w zwartej grupie, by siebie nawzajem nasłuchiwać. Pośrodku stanęła dyrygentka i zarazem solistka, Witalina Duda. Dyrygenta na co dzień pracuje jako kierownik muzyczny w przedszkolu i szkole podstawowej dla dzieci z problemami ze wzrokiem, a cały chór tworzą osoby niewidome bądź niedowidzące.

 – To nasza perła – mówi o zespole jego duchowy opiekun, który także opiekuje się zespołem podczas przyjazdu na Festiwal. – To wspaniali ludzie, a każdy z nich ma poważną pracę, osiągnęli sukces, proszę sobie wyobrazić, że mamy tu czterech prawników.
 – Czekaliśmy dwa lata na przyjazd do Białegostoku – przerywa jeden z chórzystów. – I się udało wreszcie.

Występ dla artystów, choć nie pierwszy w ich krótkiej karierze, miał olbrzymie znaczenie, bo i muzyka duchowa stanowi część ich repertuaru, a i jako zespół ćwiczą i występują, by godnie reprezentować swoje środowisko.
 – Pamiętajcie, że jesteście tu przede wszystkim na radość słuchaczom, to jest Wasza misja – wspierał przed wejściem chórzystów duchowny. I dodał: – W Ukrainie nie ma systemowego wsparcia, które by znacząco ulżyło w życiu niewidomym, ale my mamy mocno wspierające środowisko, jak na przykład sponsorów, dzięki którym możemy tu być.

 – Dziadek jednego z naszych sponsorów zginął podczas wojny w Białymstoku – dodali. Dlatego wybieramy się na cmentarz, gdzie zostali pochowani sowieccy żołnierze, by odsłużyć krótką modlitwę w jego intencji.

A występ był niezwykle przejmujący. Usłyszeliśmy nie tylko znane już utwory, ale także takie gruzińskie „Chrystos Woskresie”, które opracowała sama dyrygentka czy „Triswiatoje” Seraphima Bit-Haribiego w języku aramejskim. Jak w rzadko którym chórze w tym przypadku widać było, że artyści śpiewają całym ciałem i duszą, a z Festiwalu do Charkowa wrócą usatysfakcjonowani.

 

Dzień przesłuchań zakończył Chór Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Od pierwszych nut widać było olbrzymią radość, która towarzyszyła wykonawcom.
 – Bo my się przede wszystkim przyjaźnimy – skwitowała dyrygentka, Joanna Gutowska – Kuźmicz. – I czerpiemy radość z tych spotkań i dzielenia się pasją.

Przygotowania do konkursu nie były łatwe w ich przypadku.
 – Mieliśmy miesiąc na przygotowanie repertuaru – dodała dyrygentka. – Uczelnia zezwoliła na spotkania niedawno i mogliśmy wznowić próby, a więc czasu było naprawdę niewiele.

Efektem tego krótkiego czasu był fakt, że w ostatnim utworze zamykającym program konkursowy, a mianowice „Carice moja” Romualda Twardowskiego dyrygentka dyrygując wykonała jednocześnie partię solową.
 – Wzięłam na siebie odpowiedzialność, nie było to komfortowe, ale też nie chciałam, aby solistka, która przygotowywała tę partię nosiła potem brzemię, że coś poszło nie tak, właśnie z uwagi na tak krótki czas – dodała.

Ale przyznają, że ten repertuar jest niezwykły, dlatego ten już poświęcony czas przysłuży się promocji muzyki cerkiewnej, a przyszli słuchacze Chóru Uniwersytetu Rolniczego będą mieli szansę usłyszeć cerkiewne utwory Czesnokowa, Rachmaninowa, Parta czy Twardowskiego.