Nr 1 (9), maj 1997r.

FESTIWALOWE EMOCJE

Od początku Festiwalu szczególną radość wszystkim uczestnikom i organizatorom dawała świadomość tworzenia czegoś nowego i niezwykłego.

Natura ludzka ma to do siebie, że wszystko co nowe, nieznane, świeże zostaje przez człowieka obdarzone ogromnym ładunkiem emocjonalnym. Potem, kiedy te pierwsze emocje nieco przygasną, przychodzi czas na refleksję. Właśnie dla mnie te pierwsze lata Festiwalu Muzyki Cerkiewnej - a bywałam w Hajnówce co roku i aktywnie udzielałam się - to przede wszystkim wspaniałe, szeroko pojęte emocje. Bez nich nigdy nie powstałby ten Festiwal.

Sam pomysł imprezy zrodził się z burzliwych dyskusji pośród gwiaździstych nocy, przy cieple ogniska w sercu Puszczy Białowieskiej. I tylko ów klimat tamtej chwili i rozwibrowane emocje pozwalały dyskutantom uwierzyć w realność swego przedsięwzięcia. Był to bowiem czas stanu wojennego i niełatwo przychodziło wyrywanie się z marazmu i pesymizmu, jaki w 1982 roku dominował w życiu Polaków. Ale udało się! Kolejne emocje związane były z występującymi zespołami. Na początku brały udział przeważnie chóry parafialne, śpiewające muzykę cerkiewną tylko ku chwale Pana... Ile więc niepokojów i zdenerwowania towarzyszyło, często leciwym już, chórzystkom, dla których moment publicznego i ocenianego przez fachowców występu miał może miejsce pierwszy raz w życiu... A ile potem było satysfakcji i radości z mniejszych lub większych sukcesów!

U nas muzyka cerkiewna zawsze wzbudzała zainteresowanie i łączyła się z pewną tajemniczością i egzotyką. Natomiast w ówczesnym Związku Radzieckim była niszczona, nieobecna w salach koncertowych ani nawet w cerkwiach. Dziś to wygląda zupełnie inaczej, ale wtedy pojawienie się Festiwalu Muzyki Cerkiewnej na wschodnich terenach Polski budziło wielkie emocje.

Pamiętam, gdy w 1983 roku - (II edycja FMC) szłam jedną z ulic Hajnówki. Nagle zastąpiły mi drogę dwie staruszki w białych chustkach na głowach i jedna z nich zapytała: gdzie jest nowa cerkiew? Powiedziałam, jak trzeba dojść oraz zrobiłam uwagę, że mają jeszcze dużo czasu. Przesłuchania bowiem zaczynały się o 16, a była godzina 11. Na to jedna z nich odparła: „Ot, widzi, mamy bułki, to poczekamy, bo późni miejsca nie będzie, a my specjalnie z Siemiatycz tu przyjechali posłuchać muzyki cerkiewnej." Było to dla mnie bardzo wzruszające zdarzenie.

W pierwszych latach rodzenia się Festiwalu nie mówiło się o pieniądzach. Ci, co pracowali na rzecz imprezy, nie pytali - za ile, ani też ci, dla których była wykonywana praca, nie mogli pytać - za ile? Najważniejsze były emocje, tworzenie muzycznego zjawiska, o rosnącym z roku na rok poziomie organizacyjnym i artystycznym. Szczególnie podziwiam tę pasję i wierność u tych, którzy dotrwali do dziś, to znaczy do tegorocznego, XVI Festiwalu: dyrektor Mikołaj Buszko, ks. Jerzy Szurbak, kompozytor Romuald Twardowski i inni. To są fanatycy w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Kolejne emocje związane są z miejscem, gdzie odbywa się Festiwal. Pamiętam pierwsze przesłuchania w pachnącej jeszcze farbą i bielutkiej wewnątrz cerkwi pod wezwaniem św. Trójcy w Hajnówce. Takie surowe wnętrze dodawało dostojeństwa rozbrzmiewającej muzyce. Dziś, przepiękne freski, komponowane przez wiele lat, wypełniły świątynię jakimś ciepłem i przepychem rozświetlającym też brzmienie chórów. Wspomnę też o przyrodzie, o Puszczy Białowieskiej, która w maju szczególnie zniewala każdego wrażliwego człowieka. A spotkania przy ognisku, kiedy chórzyści pieką kiełbaski i śpiewają pieśni - są jakby dalszym ciągiem festiwalu i zarazem źródłem niepowtarzalnych przeżyć. Bowiem ta fantastyczna symbioza przyrody, człowieka i muzyki jest możliwa tylko tam, to jest najwłaściwsze miejsce dla tej imprezy.

Dziś emocje sprzed kilkunastu lat uległy wielkiej transformacji. Mądrość organizatorów, wyniesione doświadczenia, a także zmiany gospodarcze wpłynęły na powściągliwość uczuć na rzecz rozsądnych decyzji, które wpłynęły na obecne oblicze Międzynarodowego Festiwalu.

Wielkie zaś emocje są udziałem coraz liczniejszej rzeszy melomanów, którzy chłoną rozbrzmiewającą w cerkwi muzykę oraz wykonawców, przybywających z różnych zakątków świata. To oni wkładają całe swoje serce, aby pokazać kunszt wokalny i interpretacyjny w coraz to trudniejszych zmaganiach konkursowych. I tak chyba powinno być, bo przecież to dla nich ten Festiwal.

Alicja Stradczuk – Twardowska

 

wstecz
 

Copyright © Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej — Hajnówka 2004