Nr 1 (5), maj 1995r.
HAJNÓWKA ZNAKIEM FIRMOWYM CENTRUM MUZYCZNEGO. ROMUALD TWARDOWSKI I WACŁAW PANEK,
JURORZY UBIEGŁOROCZNEGO FESTIWALU MUZYKI CERKIEWNEJ W HAJNÓWCE ROZMAWIAJĄ O
POTRZEBIE ZMIAN I PERSPEKTYWACH FESTIWALU.
Romuald Twardowski: - Zastanawiałem się, czy
festiwalowi słuchacze nie odczuwają już znużenia, wynikającego z pewnej
repertuarowej powtarzalności, występującej na tej imprezie od wielu lat. Nie
jest trudno zauważyć, że przeważająca większość wykonywanych tu utworów obraca
się w kręgu kilkunastu nazwisk twórców z tego samego kręgu historycznego i
stylistycznego, głównie z II połowy XIX w.
Wacław Panek: -I nie tylko. Bo jeśli do tego ciągle
eksploatowanego XIX wieku dodamy na przykład Bortniańskiego, otrzymamy jakby
"żelazny kręgosłup" festiwalowej muzyki, stale powtarzanej.
Romuald Twardowski: - Uzasadnione jest więc pytanie:
czy nie można by sięgnąć nieco w głąb i wszerz historii muzyki cerkiewnej, poza
wyraźnie zeuropeizowane utwory kilku czy kilkunastu stale wykonywanych twórców?
Wacław Panek: - Przykładem takiego odejścia poza
żelazny repertuar był zeszłoroczny występ greckiego chóru z Filadelfii ze starą
muzyką bałkańską.
Romuald Twardowski: - Mnie chodzi też o sięgnięcie do
tradycji, zwłaszcza Cerkwi rosyjskiej, której muzyka od średniowiecza do I
połowy XVIII wieku operuje zupełnie innym językiem dźwiękowym niż ten, którego
słuchamy na co dzień. Innym również od tego, co w tym czasie śpiewało się w
Europie Zachodniej. Było to inne myślenie polifoniczne, harmoniczne, niezwykle
ciekawe i dziś dla nas - wręcz odkrywcze, egzotyczne.
Wacław Panek: - Może więc w przyszłości jurorzy
powinni premiować ciekawy, odbiegający od utartych schematów repertuar? Wiadomo,
że są trudności ze zdobywaniem takiego repertuaru, a trud powinien być
nagradzany. Tym bardziej, że zaprezentowanie na Festiwalu utworu mało znanego
lub wręcz nieznanego, który spodoba się też innym chórom i wejdzie do ich
repertuaru - może wzbogacić paletę dźwiękową śpiewanej dziś muzyki cerkiewnej w
wielu krajach jednocześnie, czyli w tych, z których zespoły odwiedzają Hajnówkę
i tu poznają nasze dzieło, włączone potem do swojego repertuaru. Może nawet
warto ustanowić specjalną nagrodę za twórcze poszukiwania repertuaru?
Romuald Twardowski: - Mam świadomość tego, jak trudno
jest zdobyć nowy, mało znany repertuar. Ale na przykład działa w Warszawie pani
profesor Marcella Eregina, znawca dawnej muzyki cerkiewnej. Ma w swoim archiwum
dużo odkrytych utworów. Można je przecież zaprezentować na Festiwalu,
spopularyzować. Pamiętam, że kilka lat temu zrobiliśmy taki eksperyment i drobną
cząstkę zbiorów profesor Ereginy zaprezentowano w Hajnówce, co stało się swoistą
sensacją muzyczną. Ale ta idea nie była kontynuowana. Przez Festiwal przewinęło
się przez te kilkanaście lat chyba z kilkaset zespołów. Ale nie zaobserwowałem
zdecydowanych prób wyjścia poza "zaklęty krąg" żelaznego repertuaru.
Wacław Panek: - Dlatego obaj jesteśmy zgodni co do
tego, że Festiwal może i powinien odegrać kulturotwórczą rolę inicjatora, który
pobudzi chóry do wy dobywania z mroków zapomnienia różnych skarbów dawnej muzyki
cerkiewnej.
Romuald Twardowski: - Chcę również powiedzieć o pewnej
inspiracji w przyszłość, czyli o śpiewaniu muzyki XX wieku. Co prawda w Polsce,
poza mną, tylko Penderecki interesuje się tworzeniem takiej muzyki. Namawiałem
do tego wielu innych kolegów kompozytorów, ale przyznawali, że nie czują klimatu
tej muzyki. Tak więc w Polsce powstało niewiele utworów w tym stuleciu, ale za
to w innych krajach są takie. Rosjanie już kiedyś zrobili nawet festiwal
współczesnej muzyki cerkiewnej. W Hajnówce kilka lat temu śpiewała taką muzykę
rosyjska kapela imienia Glinki. Pierwsze jaskółki już przyleciały - trzeba teraz
sięgnąć po materiały nutowe i spopularyzować je.
Wacław Panek: - Może więc Festiwal w Hajnówce mógłby
się o to postarać?
Romuald Twardowski: - To ładnie, kiedy laureaci wywożą
z Hajnówki dyplomy czy plakietki pamiątkowe, ale jeszcze lepiej by było, gdyby
obok tego wywozili ze sobą nuty nowych utworów.
Wacław Panek: - Chóry te byłyby potem niejako
"rozsadnikiem" na swoim terenie, w swoim kraju, współczesnej muzyki cerkiewnej.
A Festiwal zaś stałby się inicjatorem i transmiterem tejże muzyki. Myślę, że
przy Festiwalu można powołać kilkunastoosobową grupę złożoną z dyrygentów,
kompozytorów i teoretyków muzyki, grupę działającą przez cały rok, która pod
egidą MFMC zajęłaby się gromadzeniem i powielaniem ciekawego repertuaru, jaki
później dyrektor Buszko oferowałby jako propozycję organizatorów dla
uczestników.
Romuald Twardowski: - Można też postawić wymóg
regulaminowy: każdy zespół musi mieć w swoim repertuarze choć jeden utwór z XX
wieku. A najlepiej by było, żeby każdy kraj pokazywał najlepsze własne utwory.
Wacław Panek: - Jako wieloletni juror i przewodniczący
jury mówiłeś mi kiedyś o potrzebie wprowadzenia w ocenianiu chórów dwóch
kategorii: krajowej i zagranicznej...
Romuald Twardowski: - Trzeba dać szansę naszym
zespołom, zwłaszcza akademickim, dla których kultura prawosławna jest nowością,
egzotyką. Bowiem student wyznania prawosławnego z Polski wschodniej, Białorusi,
Rosji czy Ukrainy od dziecka wyrasta w kręgu dźwiękowym cerkwi. I już na samym
starcie jest lepszy od studenta z Torunia, Poznania czy Opola, który dopiero
uczy się odczuwać klimat muzyki cerkiewnej. A przecież zależy nam na tym, aby
muzykę tę kultywowało jak najwięcej chórów, aby upowszechniano jej piękno
również i poza skupiskami wyznawców prawosławia. Dlatego więc, by nie wpędzać
chórów krajowych w kompleks, zróbmy dwie osobne kategorie ocen.
Wacław Panek: - Rodzić to może nowe zagrożenie:
stworzą się dwa "subfestiwale"...
Romuald Twardowski: - Występy zespołów będą przecież
przemieszane, słuchacz nie odczuje tego podziału. Tylko jury przy ocenach
powinno brać pod uwagę owe dwie kategorie. Jeśli tego nie zrobimy już teraz, to
obawiam się, że za parę lat mało który polski zespół odważy się przyjechać do
Hajnówki, by być ocenianym na równi z osadzonymi w bogatej tradycji
Białorusinami czy Ukraińcami, Bułgarami, itd. Stracimy w ten sposób możność
inspiracyjnego oddziaływania na repertuar polskich chórów, zwłaszcza
młodzieżowych.
Wacław Panek: - Na koniec chciałbym się podzielić
jeszcze jedną obserwacją. Uważam, że obecnie, na tym etapie swojego istnienia,
na jakim po kilkunastu latach znalazł się Festiwal w Hajnówce, ma on szansę stać
się "instytucją samą w sobie". Bardzo ważną dla muzyki prawosławnej w środkowej
Europie: inspirującą dla nowej twórczości, przypominającą dawną muzykę, wydającą
nuty, kasety i płyty kompaktowe oraz muzyczne filmy wideo - czyli popularyzującą
tę muzykę już szerzej, poza samym kręgiem chórów. Festiwal może też być - przy
współpracy z Kościołem prawosławnym - jego "prawą ręką" w sprawach muzycznych,
może być bardzo Kościołowi pomocny.
Kościół rzymskokatolicki od wieków był mecenasem tworzonej
dlań muzyki sakralnej. Jako jurorzy i obserwatorzy Festiwalu oraz krajowego
życia muzycznego - też mamy nadzieję, że Kościół prawosławny będzie wspierał ten
Festiwal swoim autorytetem, będąc również mecenasem nowo tworzonej muzyki
cerkiewnej. Bo żyć ona będzie tylko wtedy, gdy powstawać będą nowe utwory, oby
dzieła!
Romuald Twardowski: - Tych kilkanaście lat zapracowało
już na to, by Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej w Hajnówce stał się
"znakiem firmowym" i swoistym centrum muzycznym działającym i promieniującym
przez cały rok.
wstecz
|