logo

Nr 1 (36), 24 maja 2011 r.

Piętnaście lat

zdjecie

Opowieść ks. Michała Niegierewicza, proboszcza Soboru Świętej Trójcy w Hajnówce

W 1978 roku zostałem wikariuszem w Hajnówce i spotkałem swego przyjaciela z lat szkolnych, Mikołaja Buszko. Mikołaj przygotowywał się do objęcia dyrektorstwa Hajnowskiego Domu Kultury. Znałem go jako człowieka bardzo rzutkiego (w szkole był harcerzem, drużynowym, itd), zawsze chcącego coś zrobić. Ale pomysł, który przedstawił, zaskoczeł i ateistyczne władze, i nas, prawosławnych księży. — A może byśmy zroganizowali przegląd chórów parafialnych śpiewających kolędy? — zapytał mnie. Oczywiście wcześniej rozmawiał na ten temat z proboszczem, śp. ks. Antonim Dziewiatowskim. Proboszcz przysłał go do mnie.

Kolędy w prawosławnej i katolickiej tradycji to religijno-domowe pieśni. Śpiewa się je wszędzie. Dlatego też taki przegląd mógł być, chociaż z oporami, zaakceptowany przez władze polityczne.

Dla mnie, człowieka, który prowadził chór w Hajnówce (przejąłem go od ks. Leoncjusza Tofiluka), taka propozycja była darem niebios. Chór nie może działać w odosobnieniu. Powinien się pokazywać. Każdy chórzysta to też artysta. Chce, żeby go słuchano, zauważano, chwalono. Tymczasem nasze cerkiewne chóry wiejskie wtedy chyliły się ku upadkowi. Nie było żadnego współzawodnictwa, konfrontacji, przepływu informacji. Gorzej, będąc seminarzystą sam należałem do takiego wiejskiego chóru i widziałem, jak tam lepszych wykonawców ignorowano, odsuwano, wykluczano z chóru...

Pomysł Mikołaja był dla mnie ze wszech miar godny poparcia.

Nadszedł rok 1981. Przyjechał do Hajnówki, zaproszony przez nas, ks. Jerzy Szurbak — postać znana w świecie muzyki. W moim domu we trójkę opracowaliśmy regulamin przyszłego przeglądu, ustaliliśmy repertuar. Ks. Szurbak wrócił do Warszawy. My z Mikołajem zaczęliśmy jeździć po parafiach. Szukaliśmy chórów, które wystąpią na przeglądzie, odwiedziliśmy chyba wszystkie parafie w bielskim i hąjnowskim dekanacie. Księża proboszczowie przyjmowali nas różnie — z ironią, politowaniem, pobłażaniem, zrozumieniem dla naszego młodego wieku... Szukaliśmy dojść do chórów, namawialiśmy dyrygentów, chórzystów. Udało się zebrać dziesięć zespołów, które obiecały przyjazd do Hajnówki.

Przegląd miał się odbyć chyba 22 stycznia 1982 roku. Wcześniej ogłoszono stan wojenny. Impreza, z takim trudem przygotowana, została odwołana.

Patrząc z perspektywy czasu można powiedzieć, że nie ma tego złego, co by nie wyszło na dobre. Impreza zimowa przeszłaby niezauważona.

Mikołaj nie poddał się. Wychodził u władz zgodę na paschalny przegląd chórów. W maju 1982 roku przyjechało do Hajnówki dziesięć zespołów zaproszonych wcześniej i chór — wspaniały — Włodzimierza Wołosiuka z Lublina. I tak odbyły się pierwsze Dni Muzyki Cerkiewnej wHajnówce. Ale najważniejsze, że przyjechała na koncerty telewizja (zasługa to ks. Jerzego Szurbaka i Henryka Schillera). Nakręcono godzinną audycję i potem pokazano ją w programie ogólnopolskim. Jak się okazało, tego nam właśnie było potrzeba. W następnym roku już nie mieliśmy problemów ze zgromadzeniem chórów. Prawie wszyscy oglądali występy w telewizji i też chcieli się pokazać. W 1983 roku przyjechały chóry z dalekich stron Polski. To było zaskoczenie dla hajnowian. Mogli się przekonać, że prawosławie to nie tylko nasz region. Nie koniec na tym. W następnych latach zaczęły tu przyjeżdżać chóry z Białorusi, Rosji, Ameryki... Okazało się, że prawosławni żyją na całym świecie.

Doszło jeszcze do innych „odkryć”. W Hajnówce słuchaliśmy wszystkich ważniejszych chórów akademickich z najważniejszych uczelni w kraju: Gdańsk, Warszawa, Kraków, Poznań, Wrocław, Bydgoszcz, Słupsk... Wyszło na to, że nie ma liczącego się ośrodka akademickiego bez muzyki cerkiewnej w repertuarze chóralnym.

Przyjechał do nas międzyuczelniany chór kościoła Św. Anny, z dyrygentem Januszem Dąbrowskim (jeden z najlepszych chórów akademickich, występowali na całym świecie). Po występie chórzyści powiedzieli mi: — Nigdzie nie śpiewaliśmy z takim przejęciem. Dla nas nieważna jest nagroda. Tutaj modliliśmy się.

Tak też jest z hajnowianami. Niewielu przychodzi tu z potrzeb artystycznych. Dla większości te koncerty to modlitwa, nabożeństwo... I bardzo dobrze. Bo przecież muzyka cerkiewna to doksologia — wychwalanie Boga na podobieństwo anielskich śpiewów.

Zanotował Michał Bołtryk
Gazeta Festiwalowa – 1996 r.

 

wstecz


Copyright © Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej — Hajnówka 2011