Nr 1 (33), 20 maja 2008 r.
Pod jego ręką śpiewamy lepiej, niż umiemy
19 listopada 2007 roku odszedł z tego świata w osiemdziesiątym siódmym roku życia maestro sztuki chóralnej, Narodowy Artysta ZSRR i Białorusi, Zasłużony Działacz Kultury profesor Wiktor Rowdo.
Dyrygent o światowej sławie ponad 40 lat bez przerwy był dyrektorem artystycznym i głównym dyrygentem Zasłużonego Chóru Akademickiego Radia i Telewizji Białorusi, który w swoim repertuarze ma prawie 2 tys. pozycji — od oratoriów do pieśni ludowych. Pod jego ręką chór ten wyraziście zaistniał na światowych estradach i festiwalach, sześciokrotnie zdobywał Grand Prix najbardziej prestiżowych konkursów międzynarodowych.
Także słuchacze Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka" mieli możliwość zapoznać się ze sztuką tego wybitnego artysty, który wielokrotnie występował na Festiwalu z chórami białoruskimi i zawsze był jego laureatem. W. Rowdo zasiadał również w festiwalowym jury jako wybitny znawca sztuki chóralnej, w tym także, a może szczególnie, śpiewu cerkiewnego.
Bliski hajnowianom
Cieszył się w Hajnówce wielkim szacunkiem, a nawet— można powiedzieć — uwielbieniem.
Przypomina się teraz jego postać — wspaniałego artysty, ale też bardzo interesującego zewnętrznie człowieka, z charakterystyczną puszystą, białą grzywą włosów, który z rękami założonymi do tyłu przechadzał się drobnym krokiem po mieście. Wielu ludzi w Hajnówce zapoznało się osobiście z W. Rowdą, a niektórzy cieszyli się jego przyjaźnią, tak jak Kazimierz Kubacki czy Jan Suchodoła, którego mistrz nieraz odwiedzał, i — jak wspomina J. Suchodoła — spędzali miłe chwile na przyjemnej pogawędce przy filiżance cappuccino. W. Rowdo był ciekawym rozmówcą, a wspólnych tematów nie brakło, gdyż J. Suchodoła jako chórzysta cerkwi Św. Mikołaja, a potem soboru Św. Trójcy występował na Festiwalu, pomagał też wjego organizacji, był jednym z założycieli Fundacji „Muzyka Cerkiewna" i jej prezesem, a bank PBK, którym kierował w Hajnówce, wspomagał imprezę finansowo. Widać, że W. Rowdo cenił ten wkład J. Suchodoły w Festiwal i jego związek z muzyką cerkiewną.
Jeśli W. Rowdo przyjeżdżał na Festiwal ze swoim chórem, zawsze czekano na jego występ z pewnością, że przyniesie niezapomniane przeżycia. Teraz pozostały po tym wspomnienia i nagrania, które zawsze będą przypominać niezrównany śpiew chóru pod ręką Mistrza.
Dawne znajomości
Na Festiwalu w Hajnówce spotkał Maestro Rowdo swoich znajomych z lat młodości: proboszcza parafii hajnowskiej, ks. Antoniego Dziewiatowskiego, z którym studiował w Seminarium Duchownym w Wilnie i kompozytora, prof. Romualda Twardowskiego, który jako chłopiec śpiewał w Wilnie w chórze pod kierunkiem W. Rowdy, wtedy bardzo młodego muzyka. Po latach los złączył ich na wspólnej festiwalowej niwie.
Ks. A. Dziewiatowski przyjął w cerkwi p.w. Św. Mikołaja Dni Muzyki Cerkiewnej oraz budował nową świątynię — Sobór Św. Trójcy, gdzie kontynuowano już rozszerzoną imprezę — Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka". Zprof. R. Twardowskim W. Rowdo zasiadł wkrótce w festiwalowym jury — dwie wspaniałe osobowości: kompozytor, autor wielu utworów chóralnych, wtym muzyki cerkiewnej razem ze znakomitym kierownikiem i dyrygentem chórów wykonujących często muzykę cerkiewną.
Na festiwalowym podium
W. Rowdo nieraz uświetniał Festiwal osobiście dyrygując chórami z Białorusi. Jego niezrównane występy dawały okazję do słuchania śpiewu chóralnego na najwyższym poziomie, gdzie wszystko było mistrzowskie: melodyka, barwa, frazowanie, artykulacja, dynamika, jednym słowem — interpretacja, a jednocześnie nigdy nie zatracił się główny walor śpiewu cerkiewnego: duchowość i modlitewność. Tak śpiewał prowadzony przez niego wielki Akademicki Chór Radia i Telewizji Białoruskiej oraz inne bardziej kameralne zespoły. I zawsze zostawały laureatami Festiwalu. Na osobną uwagę zasługuje sposób dyrygowania — Maestro bardzo oszczędnie, bez gestykulacji, ruchem wskazującego palca porozumiewał się ze śpiewakami. Także dyrygenci — uczniowie mistrza, przyjeżdżając ze śpiewakami ze „szkoły Rowdy", zdobywali laury festiwalowe, jak zespół kierowany przez Inessę Bodiako i wiele innych większych i kameralnych chórów — zawsze bardzo dobrze wypadających w festiwalowej konkurencji.
Profesor potrafił bezbłędnie wyłowić i ocenić prawdziwe talenty. Stało się tak, gdy na XVI Festiwalu w 1997 r. pojawił się skromny chór wiejski z parafii w Lachowiczach na Białorusi, w którym śpiewali razem dorośli i dzieci, można by powiedzieć — chór rodzinny. Zachwycili prostotą i naturalnością, ale też doskonałością wykonania swego programu słuchaczy i prof. W. Rowdę, który zaprosił ich do wspólnego występu na Koncercie Galowym z jego chórem — studentami Akademii Muzycznej w Mińsku. Śpiewaków ludowych postawił na równi z profesjonalistami, ponieważ cenił prawdziwą sztukę, a nie tytuł zawodowy.
Choć zawsze wiadomo było, że W. Rowdo jest kimś niezwykłym w świecie kultury białoruskiej, to warto przypomnieć jego drogę życiową i artystyczną.
Kariera artystyczna i pedagogiczna
W. Rowdo urodził się 10 listopada 1921 r. w miasteczku Smorgonie w rodzinie duchownego prawosławnego. W 1939 r. ukończył Seminarium Duchowne w Wilnie. Tam też były początki jego drogi artystycznej — w wieku 15 lat zaczął dyrygować chórem. Niezwykłym faktem w jego biografii jest to, że ukończył studia medyczne i został lekarzem. Jednak jego powołaniem była muzyka. W 1951 r. ukończył Konserwatorium Wileńskie i w tym samym roku rozpoczął aspiranturę w Konserwatorium Moskiewskim w klasie wybitnego znawcy sztuki chóralnej Aleksandra Swiesznikowa. Praca wykładowcy konserwatorium, stanowisko chórmistrza Państwowego Akademickiego Chóru Rosyjskiego i znakomita obrona pracy naukowej na temat wykonawstwa pieśni ludowych przez chóry akademickie włączyły go w szeregi najlepszych doświadczonych teoretyków i praktyków śpiewu chóralnego i dyrygentury.
W 1956 r. został dyrygentem i kierownikiem artystycznym Państwowej Kapeli Chóralnej Białorusi i równocześnie wykładowcą, a od 1964 r. kierownikiem Katedry Dyrygentury Chóralnej w Białoruskiej Akademii Muzyki, gdzie wykształcił ponad 800 chórmistrzów. Przez ponad pół wieku z całkowitym oddaniem i zamiłowaniem pracował ze studentami. Był autorem podręczników białoruskiej muzyki chóralnej i chóralnej literatury operowej, z których uczy się już kolejne pokolenie muzyków i śpiewaków.
Od 1965 r. niemal do ostatnich dni życia był kierownikiem artystycznym i głównym dyrygentem Chóru Radia i Telewizji Białorusi.
Szczególne miejsce w twórczości wybitnego dyrygenta zajmowała muzyka religijna — śpiew cerkiewny, który włączył do repertuaru swego chóru oraz propagował na szerokiej niwie artystycznej: był inspiratorem, kierownikiem i stałym członkiem jury konkursów muzyki cerkiewnej — Festiwalu „Mahutny Boża" w Mohylowie i Mińskiego Międzynarodowego Festiwalu Śpiewu Cerkiewnego.
Za wybitne osiągnięcia artystyczne W. Rowdo nagrodzony został Orderem Franciszka Skaryny, ajego wielka misja duchowa uhonorowana została przyznaniem nagrody „Za Odrodzenie Duchowe", również Cerkiew Prawosławna i Kościół Katolicki przyznawały mu liczne nagrody i wyróżnienia, jak np. Order Kniazia Daniły Moskiewskiego.
Wiktor Rowdo — in memoriam
Śmierć W. Rowdy poruszyła serca wielu, szczególnie zaś tych, którzy z nim współpracowali. W wypowiedziach dla prasy, radia i telewizji wyrazili swój żal i podkreślili zasługi W. Rowdy.
Wspomina poeta Hienadź Buraukin:
—To naprawdę wybitna postać. I naprawdę niezwykły etap w historii naszej muzyki. On wyprowadził białoruską sztukę śpiewu chóralnego na międzynarodową arenę. Gdy wyjeżdżał z zespołami do Włoch czy innych krajów Europy, zawsze zdobywał główne nagrody lub pierwsze miejsca. Pracowaliśmy razem ponad dziesięć lat: ja byłem przewodniczącym Komitetu Radia i Telewizji, a on kierownikiem artystycznym i dyrygentem naszego wybitnego chóru.
Współpraca z nim była trudna, gdyż był on bezlitosny dla tych, kto w jakiś sposób był nieprofesjonalny, nie lubił pracy, do której przyszedł. Niektórzy czuli się pokrzywdzeni przez te wymagania. Wielu spośród kierownictwa uważało to za zbytnią pewność siebie, za zarozumialstwo. Ale to nie było zarozumialstwo. To była świadomość tego, co on może, co chce oddać swemu narodowi i w czym powinno się jemu pomagać, ale jemu nie pomagano.
Wiktor Skarabahatau, kierownik Kapeli Białoruskiej, przez ponad dziesięć lat zastępca W. Rowdy na Festiwalu „Mahutny Boża":
— To bez wątpienia muzyk najwyższej klasy i takie straty są niepowetowane. Pamiętam go od czasu, gdy wstąpiłem do konserwatorium, od trzydziestu pięciu lat. Już wtedy zapraszał mnie do swych projektów; od tego czasu byłem związany z jego zespołem w różnych wariantach. Albo on mnie zapraszał, gdy nagrywał białoruskie pieśni ludowe ze zbioru Szyrmy, albo ja jego, jak na przykładprzy nagrywaniu „Fausta" Antoniego Radziwiłła. Z satysfakcją wykonał to zadanie. Wiele nagrywaliśmy dla radia. Działalność Wiktora Rowdy w istocie uformowała całą sztukę chóralną Białorusi.
Romuald Twardowski i Wiktor Rowdo w Hajnówce
Hanna Karżaniewska, profesor Białoruskiej Akademii Muzyki, koncertmistrzyni Chóru Radia i Telewizji:
— Całe moje życie związane było z profesorem Rowdą, byłam jego uczennicą niemal całe życie. A potem pracowałam z nim w chórze. Byłam tuż obok, obserwowałam, uczyłam się, chłonęłam wszystko, co mógł dać profesor, najwybitniejszy muzyk. I wydaje się, że nieprędko ziemia białoruska zrodzi tak wielkiego muzyka, takiego Maestro. Ale nici wiążące z nim wielu jego uczniów są nierozerwalne. Taka wybitna szkoła śpiewu chóralnego będzie kontynuowana przez jego uczniów, których miał w ciągu ponad pięćdziesięciu lat pracy w Akademii bardzo wielu.
W. Skarabahatau:
—Wraz z nim skończył się białoruski muzyczny XX wiek. Wiktor Rowdo to ostatni Mohikanin, ostatni słup minionego stulecia Białorusi. W sensie wykonawstwa to był Bach, jeśli porównać ilość tego, co stworzył kompozytor z wykonaniami Rowdy. Znał on na pamięć partytury wszystkich swoich utworów. Antologia chóralna, którą zebrał, redagował i wydał jako podręcznik oparta została tylko na białoruskim materiale.
Nie można postawić obok Rowdy ani jednej osobistości jego czasów. Dzięki niemu do życia koncertowego Białorusi powróciła religijna literatura muzyczna. Za to powinniśmy mu podziękować i zapalić świece w świątyniach wszystkich konfesji.
Nie słyszałem wykonania lepszego niż chóru Rowdy. Śpiewacy jego chóru mówili: „Pod jego ręką śpiewamy lepiej, niż umiemy".
Maria Bołtromiuk
Pierwszy mój kontakt z Profesorem Wiktorem Rowdo miał miejsce dawno temu, w 1960 roku, kiedy to jako uczeń Wileńskiej Szkoły Muzycznej zobowiązany byłem do uczestniczenia w próbach chóru prowadzonego w tejże szkole przez Profesora. Ćwiczyliśmy wtedy „Wiosnę" — jedną z czterech części „Pór roku" Haydna.
Młody, pełen zapału dyrygent miał wśród nas wielki mur i poważanie. Bardzo wymagający umiał zawsze wyegzekwować od nas to, o co mu chodziło — możliwie wysoki efekt artystyczny.
Niestety, po roku tak ciekawie rozpoczętej współpracy Profesor nagle zniknął z horyzontu w atmosferze jakichś niedomówień i pogłosek. Po latach dopiero wyszło na jaw, że na jednym z partyjnych zebrań został „zdemaskowany" jako element ideowo obcy — okazał się być synem prawosławnego proboszcza w podwileńskich Smorgoniach!
Cała ta afera wyszła w gruncie rzeczy Profesorowi na dobre: wyjechał do Moskwy, gdzie bez żadnych przeszkód trafił na dobre studia do słynnego profesora Swiesznikowa. Po paru latach objął profesurę w Mińskim Konserwatorium, a potem — dyrekcję chóru radiowego.
Oczywiście o tym wszystkim dowiedziałem się po latach, kiedy to Profesor w 1988 r. zawitał do Hajnówki jako osoba prywatna. Spotkałem Go w Parku Białowieskim. Padliśmy sobie w ramiona i niemal całą noc spędziliśmy na wspomnieniach z minionego 40-lecia. Trzy lata później Profesor na czele swego radiowego chóru był już uczestnikiem naszego Festiwalu. Zdobył I nagrodę zachwycając wszystkich swoim mistrzostwem — tak pięknie brzmiącego zespołu od dawna nie było na Festiwalu. Wpóźniejszych latach był wykonawcą mego „Chwalitie Imia Gospodnie" zaskakując mnie swoją intuicją artystyczną — umiał czytać między nutami! Później będąc wielokrotnym jurorem Festiwalu dał się poznać jako wybitny znawca sztuki dyrygenckiej — Jego uwagi cechowała zawsze duża wiedza i siła argumentacji, przed którą ustępowali przedstawiciele Moskwy, czy Kijowa. Muzyka była dla Niego wszystkim — jej poświęcił całe swoje życie.
Ostatnie lata spędził walcząc z nieuleczalną chorobą. Zmarł pogrążając wszystkich swoich przyjaciół w głębokim smutku i żalu.
Pamięć o Nim, jako wielkim artyście, żyć będzie długo.
Cześć Jego pamięci!
Romuald Twardowski
wstecz
Copyright © Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej — Hajnówka 2004