Nr 1 (31), 9 maja 2006 r.
Rozważania wiernej słuchaczki MFMC
25 lat
Festiwalu Muzyki Cerkiewnej... Myślę, że nie będzie przesady, gdy nazwę to
epoką.
Wspominając
różne sprawy i wydarzenia, szczególnie kulturalne, zastanawiam się, czy to było
jeszcze przed Festiwalem, czy już w czasie jego istnienia. Bo też Festiwal stał
się przełomem w życiu duchowym Hajnówki i hajnowian. Najpierw zdziwienie, że
muzyka cerkiewna, śpiew, który dotychczas słyszało się tylko w Cerkwi, zawiera w
sobie taki ładunek myśli, uczuć i piękna, że wylewa się poza ramy nabożeństw, że
może zachwycać i wzruszać także sam w sobie. Szczególnie w pięknym wykonaniu. A
takie wykonania słyszało się podczas Festiwalu od początku. Pamiętam jak dziś
niezwykły koncert Zespołu Muzyki Cerkiewnej Opery Kameralnej w Warszawie,
prowadzony przez ks. Jerzego Szurbaka. Tak wyśpiewanej modlitwy nie słyszeliśmy
dotąd nigdy. Okazało się, że im piękniej brzmi, tym więcej zawiera treści
duchowych.
A ile chórów
parafialnych przygotowywało się do Festiwalu! To było prawdziwe odrodzenie
śpiewu cerkiewnego. Do chórów cerkiewnych w parafiach napłynęła młodzież. Śpiew
cerkiewny, muzyka niełatwa i nieprosta, przyciągnęła nowych wykonawców. A potem
jak lawina nastąpił rozwój imprezy: Dni Muzyki Cerkiewnej szybko stały się
Festiwalem Międzynarodowym.
Czytając
program Festiwalu, niecierpliwie czekaliśmy na nowych wykonawców - nieraz
bardzo niezwykłych, oryginalnych, a nawet egzotycznych. Słyszeliśmy te same
utwory różnie śpiewane przez chóry wszystkich stron świata. I to było piękne.
Można było porównywać, wybierać to co najbliższe, najciekawsze.
Poszerzał się
nie tylko krąg wykonawców, ale też rodzajów muzyki cerkiewnej. Przyzwyczajeni do
kompozycji z kręgu rosyjskiego, zaczęliśmy poznawać śpiew cerkiewny wywodzący
się z innych źródeł. Inna harmonię i melodykę mają śpiewy greckie, inną
bałkańskie, nie wspominając już ormiańskich czy gruzińskich. I to wszystko było
prawosławiem.
Szybko
dołączyli do tego prawosławnego grona inni. Okazało się, że śpiew cerkiewny
interesuje i zachwyca katolików i ewangelików, którzy również pragną go poznawać
i prezentować na Festiwalu.
Potem
przyszły trudności. Festiwal musiał opuścić Hajnówkę i przenieść się do
Białegostoku. I wtedy okazało się, że to nie schyłek, ale nowy okres dla
Festiwalu. Teraz mogły zabrzmieć nie tylko utwory cerkiewne, liturgiczne, lecz
także inspirowane śpiewem cerkiewnym. Słuchacze docenili to wzbogacenie
Festiwalu. Już wcześniej słuchaliśmy współczesnej muzyki cerkiewnej, np.
kompozycji Arvo Perta. Były to jednak utwory liturgiczne, śpiewane w czasie
nabożeństw. Teraz usłyszeliśmy muzykę opartą na motywach cerkiewnych,
nowoczesną. Okazało się, że jest nie tylko piękna, ale że jej duchowość,
nastrojowość jest również z kręgu wiary, religii, prawosławia.
Zapowiedź, że
na Festiwalu zabrzmi utwór wybitnego polskiego kompozytora Krzysztofa
Pendereckiego zelektryzował wszystkich wielbicieli muzyki cerkiewnej i
Festiwalu. Inauguracja XXII edycji imprezy była niezwykła. Dwa doskonałe,
najlepsze z możliwych chóry: Chór Kameralny Konserwatorium Moskiewskiego i
Polski Chór Kameralny „Schola Cantorum Gedanensis” wykonały „Hymn do Świętego
Daniły” Krzysztofa Pendereckiego. Zaśpiewały z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii
Białostockiej.
W ten sposób
do programu Festiwalu weszły utwory z udziałem instrumentów muzycznych. Udział
orkiestry, szczególnie w dziełach podniosłych, uroczystych nie odbiera im
duchowości. Zresztą, prawosławne kompozycje na chóry i zespoły muzyczne
powstawały już wcześniej i Cerkiew akceptowała je do wykonań koncertowych.
Przykładem może być „Liturgia” Greczaninowa. W 1996 roku podczas Festiwalu chór
z Serbii wykonał requiem polskiego kompozytora Michała Rogowskiego. Koncert
odbył się nie w cerkwi, jak wszystkie inne, ale w filharmonii, jako ze śpiewał
je chór z orkiestrą! Wtedy nie wzbudziło to takich kontrowersji i sprzeciwów,
jakie teraz zgłaszają niektórzy obserwatorzy Festiwalu śledząc jego wzbogacanie
o nowe treści.
Zresztą,
zawsze zanim nowość się zagnieździ, wywołuje reakcje zarówno negatywne, jak i
pozytywne. A na Festiwal nowe wchodzi szeroko otwartymi drzwiami.
Czyż można
zapomnieć koncert, w czasie którego wykonywano utwory angielskiego kompozytora
prawosławnego Johna Tavernera, oparte zarówno na tekstach Pisma Świętego, jak i
religijnej poezji świeckiej, np. Williama Blake’a?
Dziwne, że
ten niezwykły koncert cenionego w świecie kompozytora nie wywołał szerokiego
oddźwięku medialnego. Jednocześnie za kilka miesięcy, podczas Warszawskiej
Jesieni, wykonaniu jednego utworu Johna Tavernera nadano rozgłos godny tego
kompozytora i dzieła. Koncert, specjalnie zainscenizowany, był transmitowany
przez Telewizję Polską bezpośrednio, „na żywo”.
W tym roku
znów szykujemy się na wspaniałą ucztę artystyczną. Jak zawsze odbędzie się
festiwalowy konkurs, na który wszyscy czekają –znów przyniesie nam wiele
pięknych, głębokich wzruszeń.
A potem kolejny raz
organizatorzy podarują nam coś wspaniałego. Usłyszymy „Jutrznię” Krzysztofa
Pendereckiego! Zdaje się, że dotąd w Polsce nigdy nie wykonywaną na koncercie,
„na żywo”. Przyciąga nazwisko mistrza, wykonawcy i – głównie – tytuł:
„Jutrznia”, nabożeństwo prawosławne. Wiadomo z nagrań, że to muzyka ... trudna,
chyba też nie bardzo znana wielu melomanom wysłuchującym koncertów festiwalowych
(mam na myśli siebie oraz swoich znajomych), ale pociągająca. Trzeba się uczyć,
poznawać to, co nowe, a przecież Festiwal, obok artystycznej, spełnia też
funkcję edukacyjną. Kształci już drugie pokolenie słuchaczy, prawdziwych
melomanów, którzy umieją docenić piękno kompozycji oraz ocenić wykonanie,
stwierdzić, czy jest ono zgodne z kanonem, czy chór dobrze frazuje, czy
wykonanie zawiera „iskrę bożą”, czy przekazuje duchowość cerkiewną.
Festiwal
zdobył wierną publiczność, która nie porzuciła go wraz z przeprowadzką. Wielu
Hajnowian corocznie podąża do Białegostoku na uroczystość otwarcia imprezy oraz
codzienne przesłuchania. Tak, są i tacy, którzy jeżdżą co dzień własnymi
samochodami lub nawet autobusami.
Nie zabraknie
nas i na tegorocznym, Jubileuszowym XXV Międzynarodowym Festiwalu Muzyki
Cerkiewnej – Hajnówka w Białymstoku.
Maria Bołtromiuk
wstecz
|