Nr 2 (29), 30 maja 2004 r.
Muzyczne forum Wschodu i Zachodu
A więc odbyło się. Może trochę na wyrost te słowa, gdyż
w chwili gdy oddajemy do drukarni ten drugi numer przesłuchania konkursowe
jeszcze trwają, ale sporo kwestii już się wyjaśniło. Niektóre zaś pozostaną
w sferze spekulacji do kolejnej XXIV edycji Międzynarodowego Festiwalu Muzyki
Cerkiewnej — Hajnówka... 2005.
No właśnie, ta Hajnówka w nazwie. Zastanawiającym jest upór,
z którym dyrektor Festiwalu Mikołaj Buszko i organizatorzy trzymają się
Hajnówki, pomimo że już drugi rok w całości impreza jest organizowana
w Białymstoku przy współuczestnictwie Filharmonii Białostockiej. Swych sal na
koncerty po raz drugi użycza również Pałac Branickich. Dwa, może trzy lata temu,
gdy przeprowadzałem rozmowę z M. Buszko, stwierdził on, że „Hajnówka” jako
miejsce spotkań z muzyką cerkiewną ma już swoją „markę”. Nie można z tym się nie
zgodzić. „Prowincjonalna Hajnówka” to w końcu kolebka, z której ponad
dwadzieścia lat temu zaczęła promieniować na Polskę muzyka cerkiewna w swym
festiwalowym wydaniu. I nic tego faktu już nie zmieni. Z drugiej jednak strony
może nieco irytować ten brak docenienia wojewódzkiego Białegostoku
w „zewnętrznej atrybutyce” Festiwalu. Czyżby białostocka publiczność mniej
ceniła sobie możliwość obcowania na przestrzeni prawie całego tygodnia z muzyką
cerkiewną, możliwość wytchnienia w sali koncertowej od zgiełku coraz szybszego
życia początku XXI wieku? Nic podobnego. Wypełniona po brzegi podczas Festiwalu
Filharmonia Białostocka świadczy, że mieszkańcy podlaskiej metropolii wysoko
cenią swój czas, zarówno gdy rozmieniają go na swoje sprawy zawodowe, jak
i wypoczynek przy sztuce. A więc skąd te opory by ostatecznie zapuścić tu
korzenie? To pytanie — w różnych być może formach — było formułowane przez gości
Festiwalu, jurorów. Pisarz i intelektualista białoruski Sokrat Janowicz podczas
otwarcia Festiwalu stwierdził w kuluarach, że są przecież „dwie Hajnówki”
i należy raczej dążyć do tego, by były to odróżnialne imprezy, nie mieszały się
ani publiczności, ani sponsorom. Do myśli tej skłonił się i prof. Romuald
Twardowski, kompozytor i wieloletni przewodniczący międzynarodowego jury
Festiwalu. Dyrektor M. Buszko nie uczynił — w moim odczuciu — jednoznacznej
deklaracji w obliczu tych pytań-postulatów. Cóż, wypada poczekać do kolejnej
edycji. Jest w tej całej sprawie jeszcze festiwalowa publiczność, wśród której
spora część albo nie odróżnia z różnych powodów tych dwóch imprez, albo jest to
jej najzwyczajniej nieistotne. Muzyka cerkiewna jest w końcu jedna. Nieprawdaż?
Jednak fakt, że kwestie te są podnoszone świadczy, że mogą one okazać się
istotne z powodów organizacyjno-technicznych dla przyszłości Festiwalu. Moja
teza jest taka, że być może gdzieś w dyrektorze tkwi iskierka wiary, że kiedyś
„dwie Hajnówki” znowu okażą się jedną. W końcu dla przytłaczającej większości
publiczności wciąż istnieje tylko „jedna Hajnówka”.
XXIII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej — Hajnówka
2004 odbył się pod hasłem forum muzycznego Wschodu i Zachodu. Po raz pierwszy
wyraz temu dano w Koncercie Inauguracyjnym, w którym Chór Kameralny „Błagowiest”
i orkiestra „Sinfonia Contertante” Łotewskiej Akademii Muzycznej w Rydze pod
dyrekcją Aleksandra Brandawsa wykonała Ave Verum Wolfganga Amadeusza
Mozarta i Liturgię św. Jana Złotoustego „Domestica” Aleksandra
Greczaninowa. Obu utworom poświęcamy w dalszej części „Gazety” osobne teksty. Po
raz drugi forum zabrzmiało podczas koncertu autorskiego kompozytora angielskiego
Johna Tavenera — Gościa Honorowego Festiwalu. Dziesięć utworów J. Tavenera
zabrzmiało w wykonaniu Chóru Kameralnego Konserwatorium Moskiewskiego im. P.
Czajkowskiego pod dyrekcją prof. Borysa Tewlina — laureata poprzedniej edycji
Festiwalu. Gość Honorowy z powodów zdrowotnych na Festiwal nie przybył, jednak
do ostatniej chwili organizatorzy prowadzili z nim ożywioną korespondencję
i nadzieja na przybycie istniała. Kompozytor przesłał pozdrowienia uczestnikom
Festiwalu oraz zapewnienie, że „będzie tu obecny duchem”. Coś z tego zapewnienia
musiało się spełnić, gdyż obawy o frekwencję podczas koncertu autorskiego nie
sprawdziły się. Prof. R. Twardowski przyznał się, że faktycznie o tą frekwencję
był niespokojny. W końcu Tavener w naszym kraju aż taki superznany nie jest.
Jednak 26 maja, na koncercie autorskim, w Filharmonii Białostockiej nie można
było znaleźć ani jednego wolnego miejsca.
Po Koncercie Inauguracyjnym, gdy ktoś się wsłuchał w głosy
publiczności, mógł zauważyć coś w rodzaju podziału: z jednej strony zachwyt
Liturgią... A. Greczaninowa na głosy solowe, chór, organy i orkiestrę,
z drugiej zaś głosy krytyki osób przywiązanych do — nazwijmy to — tradycyjnego
pojmowania liturgii, dla których obecność w niej instrumentów jest nie do
zaakceptowania. Cóż, Festiwal przemieścił się ze świątyni prawosławnej —
mniejsza o powody — do sali koncertowej. Daje to uczestniczącym w nim wykonawcom
nowe możliwości i pole manewru. Nie wynosząc w tym miejscu żadnych
kategorycznych ocen ani w jedną, ani w drugą stronę, z całą pewnością można
stwierdzić jedno — obecny białostocki festiwal to artystycznie zupełnie różna
impreza od obecnych hajnowskich „Dni Muzyki Cerkiewnej”. Sama zaś dyskusja co do
„kanoniczności instrumentów” z pewnością jakiś czas jeszcze potrwa. Festiwal
bynajmniej od tego nie ucierpi, o czym świadczą zamieszczone obok głosy
kompozytorów, dyrygentów, gości Festiwalu...
Aleksander Maksymiuk
|