Nr 1 (28), 25 maja 2004 r.

Po raz drugi w Filharmonii

25-30 maja w Białymstoku zabrzmi XXIII Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej „Hajnówka 2004”. I pomimo tego, że Cerkiew Prawosławna od dwóch lat organizuje własną imprezę poświęconą przeglądowi tego rodzaju muzyki, to zainicjowany w 1982r. przez Mikołaja Buszko Festiwal pozostaje zarówno zasłużonym dla zachowania cerkiewnej spuścizny przedsięwzięciem, jak i prekursorem w tej dziedzinie. Rozmowa z IRENĄ PARFIENIUK, wieloletnią dyrektor Biura Organizacyjnego Festiwalu.

— Hajnowska Fundacja „Muzyka Cerkiewna” to nie tylko Międzynarodowe Festiwale Muzyki Cerkiewnej?

— W istocie, Fundacja równolegle realizuje wiele innych projektów. Pierwszym naszym istotnym przedsięwzięciem było uratowanie od ruiny interesującego budynku, który służył jako stacja kolejowa w Czerlonce. Kupiliśmy go od kolei państwowych i teraz jest to siedziba naszej Fundacji, mieści się tu również biuro organizacyjne Festiwalu oraz Centrum Promocji Regionu. Centrum nie posiada własnej osobowości prawnej, jest to jedna z form działalności Fundacji „Muzyka Cerkiewna”. Organizujemy w Hajnówce cykl spotkań pod wspólnym hasłem „Rozmowy o...”. Naszymi gośćmi byli już m.in. Simona Kossak, Leon Tarasewicz, Andrzej Strumiłło, Adam Wojrak, Krystian Matysek oraz Małgorzata Karpiuk i Mariusz Orzechowski. Dwoje ostatnich to osoby dość młode, ale zdążyły już bardzo skutecznie rozsławić naszą Hajnówkę w Polsce. Organizujemy w ramach Centrum także pokazy filmów — ostatnio prezentowaliśmy „Pianistę”. Region nasz jest nierozerwalnie związany z Puszczą Białowieską i dlatego wokół naszego Centrum skupiły się towarzystwa przyrodnicze takie jak Towarzystwo Ochrony Krajobrazu, Towarzystwo Ochrony Puszczy Białowieskiej, koło przewodników. Ich członkowie przeprowadzają u nas swoje spotkania, także u nas mieści się siedziba Towarzystwa Ochrony Krajobrazu. Nasze Centrum to także wystawy, a wśród nich i te związane z Festiwalem, oraz „Peretocze”, którego pierwsza edycja odbyła się w ubiegłym roku w Białowieży, a tegoroczna planowana jest na lipiec. „Peretocze” to artystyczne spotkania narodów, które na przestrzeni dziejów zamieszkiwały lub nadal zamieszkują nasz region.

— Dla Domu Kultury, który znajduje się tuż obok, pozostaje cokolwiek do roboty?

— Fundacja jest organizacją pozarządową i w takiej sferze rozwija swoją działalność. Praca w domu kultury jest mi doskonale znana. Dom Kultury — tak uważam — bardziej koncentruje się na ruchu amatorskim i zespołach. My wychodzimy z ofertą, którą można stworzyć w oparciu o bazę Fundacji.

— W ciągu ostatnich lat Fundacja przeżyła sporo kontroli...

— Istotnie, wiele czynników miało na to wpływ — także publikacje prasowe, w których stawiano nam zarzuty co do niecelowości wydatków i nierzetelności rozliczania dotacji rządowych. Część z tych kontroli mamy już za sobą, a co nas jeszcze czeka — nie wiadomo. Mieliśmy audyt finansów jubileuszowego XX Festiwalu, mieliśmy kontrolę z Ministerstwa Kultury (2002 r.), która prześwietliła nasze wydatki na organizację Festiwalu, oraz kontrolę Najwyższej Izby Kontroli (2003 r.). Z satysfakcją muszę stwierdzić, że wszystkie one uznały zarówno celowość naszych wydatków, jak i rzetelność naszych finansowych sprawozdań.

— A gazety, czy wycofały swoje aluzje i spekulacje?

— To przykra sytuacja, bo pomimo naszych próśb — co prawda były to prośby telefoniczne, ale mimo wszystko — żadna redakcja nie kwapi się do sprostowań czy chociażby poinformowania czytelników o faktycznym stanie rzeczy: oto już jesteśmy po kontrolach, które w pełni nas oczyściły z domniemań. Wciąż utrzymywany jest stan domysłów i podejrzeń o popełnienie przestępstwa.

— W tym roku odbędzie się trzecia edycja Festiwalu w sytuacji... „rozwodu z Cerkwią”. Jak sytuacja ta wpływa na kondycję imprezy?

— Dziennikarz ma prawo do używania tych określeń, które uważa za słuszne. Według mnie żadnego rozwodu nie było, bo i jak niby miałby się on odbyć? Ale rzeczywiście, XXIII Festiwal, tak jak i dwa ostatnie, odbędzie się poza Soborem Św. Trójcy. Kondycja imprezy jest właściwa, cokolwiek miałoby to oznaczać. Festiwal ma odpowiedni poziom merytoryczny, cieszy się dużym zainteresowaniem chórów, ma swoją historię i tradycję oraz osiągnięcia, które z tradycji tej wynikają. Przyjeżdżają do nas chóry z doświadczeniem wielu europejskich i światowych festiwali — chóry te zazdroszczą nam takiej imprezy i gratulują nam naszych osiągnięć. Mamy takie problemy, co i cała gospodarka — finansowe. Nie zawsze jesteśmy w stanie sprostać wszystkim oczekiwaniom naszych gości. Pewne kłopoty tej natury mogą wystąpić również w tym roku.

— Jaki udział w finansowaniu Festiwalu mają sponsorzy prywatni, a jaki dotacja państwowa?

— Punkty ciężkości rozkładają się tutaj równomiernie, chociaż nie w tym wymiarze, na jaki zazwyczaj liczymy. W ubiegłym roku Festiwal nie otrzymał wsparcia ze strony władz wojewódzkich, ale w tym roku ma się to zmienić — otrzymaliśmy deklarację takiego wsparcia ze strony Urzędu Marszałkowskiego. Musimy pamiętać, że Podlasie jest biednym regionym i dlatego dość skąpym jeśli chodzi o sponsorów prywatnych.

— Który rok kieruje Pani Biurem Organizacyjnym?

— Wydaje mi się, że będzie to już dziesięć i trochę.

— Jak wygląda z Pani perspektywy festiwalowy tydzień?

— Zacznę od najprzyjemniejszej rzeczy, czyli snu. W czasie Festiwalu jest on albo bardzo krótki, albo bardzo szybki. Tydzień ten niewątpliwie odróżnia się od każdego innego w roku, jestem przemęczona pracą, odpowiedzialnością i, co tu dużo mówić, napięciem...

— Podczas Festiwalu pomagają Państwu wolontariusze?

— Tak. Wiele spraw można pozałatwiać jeszcze przed Festiwalem, ale gdy zaczynają przybywać chóry, musimy wyręczać się wolontariuszami, którzy opiekują się gośćmi. Na wolontariuszy można liczyć także w wielu innych sytuacjach — chciałabym przy tej okazji serdecznie podziękować za ich pracę i wsparcie dla Festiwalu. Jest mi naprawdę bardzo miło, gdy chóry na zakończenie dziękują za troskliwą opiekę, której doświadczyli ze strony swoich przewodników wolontariuszy.

— Cerkiew nie ma chyba kłopotu z przeciąganiem na stronę swojego festiwalu chórów, które, ogólnie mówiąc, znajdują się w sferze jej wpływów?

— Niezmiernie żałuję, że w naszym Festiwalu nie biorą udziału polskie parafialne chóry prawosławne. To nie nasza wina. Już 15 lat temu zdarzyła się jedna taka edycja Festiwalu, kiedy to biskup Sawa zabronił uczestnictwa w nim chórom diecezji białostocko-gdańskiej. Fakty te jednak pozostają bez wpływu na kształt Festiwalu, gdyż od początku odbywa się on z zachowaniem swej formuły konkursowej i podziału na niezmienne kategorie. Bez przeszkód odwiedzają nas zagraniczne prawosławne chóry parafialne.

— Czy impreza nie zacznie dryfować w kierunku festiwalu muzyki klasycznej podszytego dziedzictwem wschodniej kultury sakralnej?

— Festiwal zmienia się, ale nie dotyczy to jego części konkursowej, w której międzynarodowe jury ocenia wyłącznie muzykę cerkiewną. Te zmiany, które zachodzą niejako obok świadczą tylko o rozwoju imprezy, ale nie wpływają na jej pryncypia, według których chóry mają obowiązek przywiezienia na Festiwal cerkiewnego repertuaru.

— Jest Pani zapraszana na „Dni Muzyki Cerkiewnej”?

— Ani ja, ani dyrektor Buszko — inicjator imprezy — nie dostąpiliśmy tego zaszczytu. Nie oznacza to bynajmniej, że mamy tam wstęp wzbroniony. Chcę jednak dodać, że nasz Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej zawsze zaprasza zarówno wiele świeckich osobistości, jak i hierarchów Cerkwi Prawosławnej.

— Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Aleksander Maksymiuk, Tygodnik „Niwa”, Nr16, 18.04.2004 r.

 

wstecz
 

Copyright © Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej — Hajnówka 2004