Nr 2(27), 25 maja 2003 r.

Pasje mistrza

Wspaniale rośnie dąb w alei w Kiermusach i jałowiec koło budynku Filharmonii, posadzone przez Pana podczas poprzednich pobytów w Białymstoku. A ile nowych drzew przybyło w Lusławicach?

Krzysztof Penderecki: Sadzę rocznie kilkadziesiąt gatunków drzew. Już nie mówiąc o ilościach, sadzenie drzew to jest więcej niż moja pasja, to jest drugi zawód. Miłość do ogrodu, do uprawiania ogródka, a w tym wypadku nie jest to mały ogródek, bo ma 30 hektarów, to jest pasja na całe życie. Drzewa rosną wolno, niektóre o wiele wolniej niż człowiek, jak na przykład dąb. Na to trzeba pokoleń. Zacząłem zajmować się ogrodem, mając już 40 lat i do dzisiaj park urósł w moich oczach, jest coraz piękniejszy. Może też doczekam, że będzie taki, jak go sobie wyobrażam. Chociaż właściwie park sadzi się nie dla siebie, a dla następnych pokoleń.

Jakie ma pan dalsze plany?

- Jak zawsze — olbrzymie. Dopiero co wróciłem z Tokio, gdzie miałem cykl koncertów jubileuszowych z okazji moich urodzin, następnie byłem w Toruniu, gdzie wykonywano „Siedem bram Jerozolimy", jeden dzień w domu i lecę do Stanów Zjednoczonych. Moje życie jest ostatnio bardzo „rozwibrowane".

A zaprogramowane na ile lat?

- Planuję pracę tak jak park: patrzę w przyszłość. Niektóre utwory napiszę, niektórych już nie zdołam napisać, ale je planuję.

Aniela Łabanow

 

wstecz
 

Copyright © Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej — Hajnówka 2004