Nr 1 (21), 27 maja 2001r.
20 lat minęło
Po raz dwudziesty słuchamy Międzynarodowego Festiwalu Muzyki
Cerkiewnej. Pamiętam skromny jubileusz z okazji pięciolecia, potem -
zorganizowane z większym rozmachem - dziesięciolecie. Dwadzieścia lat to sporo
czasu, nie tylko dla samego Festiwalu, ale dla polskiego życia kulturalnego, dla
Polski i dla Polaków. Kiedy miały miejsce pierwsze edycje hajnowskiej imprezy,
organizatorom i uczestnikom towarzyszył niesamowity entuzjazm, nadzieja, że
Festiwal nie stanie się efemerydą. lecz rozwinie się w znaczące wydarzenie
muzyczne. I właśnie dzięki ogromnej sile woli organizatorów, ich przekonaniu, że
robią coś ważnego i niezbędnego dla tamtejszego środowiska. Festiwal co roku
jaśniał coraz większym blaskiem. Aż wreszcie stał się międzynarodową imprezą,
wpisaną w kalendarz znaczących wydarzeń kultury polskiej. Albowiem muzyka
Kościoła prawosławnego zawsze w naszym kraju jawiła się melomanom jako zjawisko
nieco egzotyczne, fascynujące i tajemnicze. Ale była mało znana. Przez wiele lat
jedynym reprezentantem tej muzyki był warszawski Zespół Muzyki Cerkiewnej,
działający pod dyrekcją Jerzego Szurbaka.
Nie lubię statystyk, nie będę wyliczała, ile i jakie zespoły
wzięły udział w Festiwalu, bo to nie o to chodzi. Najważniejszym osiągnięciem
jest kulturotwórcza rola tej imprezy. To niesamowite! Przez lata zespoły
odkrywały piękno tej muzyki, wydobywały z mroków zapomnienia utwory wybitnych
kompozytorów, jak Archangielski, Bortniański, Czajkowski, Rachmaninow, a także
dawną muzykę anonimowych twórców: kiedy słuchało się surowych, jednogłosowych,
archaizujących melodii, zwłaszcza gdy wydobywały je basy profundo,
niejednemu melomanowi ciarki chodziły po plecach i doznawał jedynych w swoim
rodzaju wzruszeń. Ale to nie wszystko. Gdyby Festiwal poprzestał tylko na
czerpaniu ze źródeł, nawet najbogatszych, to jego formuła szybko by się
skończyła. A nie skończyła się dlatego, że inspirował do powstawania nowych
dzieł wybitnych kompozytorów polskich i obcych, inspirował zespoły amatorskie,
akademickie i inne do włączania do swego repertuaru muzyki cerkiewnej, powiem
więcej: do zmierzenia się z nią, gdyż nie jest to łatwa muzyka. W
przeciwieństwie do Kościoła katolickiego, który w wprowadził do świątyń organy i
tym samym zniszczył najszerzej pojęty śpiew (najlepszym tego przykładem jest
rozwój wspaniałego chorału gregoriańskiego, jaki miał miejsce przed VIII
wiekiem). Kościół prawosławny przez całe wieki dopuszczał w swych świątyniach
jedynie śpiew a cappella. Dzięki temu mogła rozwinąć się muzyka cerkiewna
i chóralistyka. co trwa zresztą do dziś. Aby dobrze ją wykonywać czy wziąć
udział w Festiwalu, zarówno dyrygenci jak i chórzyści musieli niejednokrotnie
włożyć sporo pracy.
Ważnym momentem w „biografii" Międzynarodowego Festiwalu
Muzyki Cerkiewnej było wyjście naprzeciw melomanom, zjeżdżającym się rokrocznie
na Festiwal z odległych zakątków kraju, jak i zza granicy. Oprócz coraz
staranniej i estetycznie wydawanych Programów zaczęto wydawać Gazetę
Festiwalową, kasety i płyty z muzyką cerkiewną, organizowano w trakcie
trwania Festiwalu imprezy towarzyszące w całym kraju. Z czasem uruchomiono cały
ten „mały przemysł" z plakietkami, znaczkami, sponsorami itp. Powstała także
Fundacja Muzyka Cerkiewna. Po prostu - dzisiaj inaczej nie można działać.
Najważniejsze jednak jest to, że mimo tych transformacji ekonomiczno-kulturowych
hajnowski Festiwal zachował swój pierwotny, czysto muzyczny sens. Organizatorzy,
mimo różnych przeciwności i niemożności, potrafili - z jednej strony -
doprowadzić imprezę do nienagannego poziomu technicznego, wypracowali sobie
profesjonalną sprawność organizacyjną, z drugiej zaś - zaprowadzili imprezę na
wyżyny artystyczne, o czym świadczy jakość występujących zespołów. Nie mogę się
w tym momencie oprzeć refleksji, zdając sobie sprawę z liczby osób
współtworzących Festiwal, bardzo oddanych tej imprezie, że swoje dwudziestolecie
Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej zawdzięcza determinacji, działaniu i
osobowości dyrektora Mikołaja Buszko. Przychodzi mi do głowy ostatnio modne
powiedzonko: „Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki, a cuda zajmują mi trochę
czasu". Życzę zatem dalszej wytrwałości spiritus movens Festiwalu i
wszystkim, którzy dzielnie go wspierali. I myślę, że za rok powiemy: było, jest
i będzie.
Alicja Twardowska
wstecz
|