Nr 1 (21), 27 maja 2001r.

To był mój pomysł - rozmowa z Mikołajem Buszko. dyrektorem Festiwalu

Festiwal zapoczątkowały I Dni Muzyki Cerkiewnej, które odbyły się w maju 1982 r. Czy ktoś Panu podsunął pomysł, by w Hajnówce zorganizować taką imprezę?

- To był mój pomysł, który miałem jeszcze przed rozpoczęciem pracy w Domu Kultury, w roku 1981 rozpocząłem jego realizację

Te plany pokrzyżował stan wojenny. W jednym z wywiadów przyznał się Pan, że odwołując tę imprezę, nie wierzył, iż kiedykolwiek uda się ją zorganizować. A jednak po kilku miesiącach ona się odbyła i niebawem weszła na stałe kalendarza imprez artystycznych, z roku na rok nabierając rozmachu. Czyja w tym zasługa?

- To prawda, że nie do końca wierzyłem w możliwość kontynuowania imprezy. Jednak w pismach, odwołujących I Dni, pisałem, że impreza nasza została czasowo zawieszona.

Po kilku tygodniach wojskowi z województwa próbowali trochę unormować stan wojenny, nadając mu bardziej ludzką twarz. Władze kulturalne otrzymały polecenie przedstawienia projektu działań kulturalnych. W tym projekcie znalazły się również Dni Muzyki Cerkiewnej. Wojskowi nie powiedzieli „nie”, więc wzięliśmy się ostro do pracy.

Wydaje mi się. że główna w tym zasługa organizatorów, ale również ówczesnych władz kulturalnych województwa, m.in. niedawno zmarłego Kazimierza Derkowskiego, Zygmunta Ciesielskiego i innych.

Z jakich imprez w kraju starał się Pan brać przykład, organizując kolejne edycje Festiwalu?

- Przed bodajże IV czy V DMC uczestniczyłem w słynnym Turnieju Chórów „Legnica Cantat”. Wybrałem się tam, aby się czegoś nauczyć. To dziwne, ale wróciłem podbudowany, nie byliśmy gorsi.

Później byłem na innych festiwalach. Bardzo pozytywnie oceniam życzliwe rozmowy z dyrektorkami „Wratislavii Cantans” i dyrektorem Festiwalu „Kraków 2000".

Który z Festiwali szczególnie utkwił Panu w pamięci, który -oprócz I Dni Muzyki Cerkiewnej - był najtrudniejszy?

- Najbardziej chyba VI, ponieważ na trzy dni przed Festiwalem spędziłem noc w areszcie. Cała sprawa dotyczyła ... kartek na mięso. Milicja aresztowała mnie, by wyjaśnić czy mam prawo do ich pobierania. Sprawę szybko umorzono, bo tak naprawdę chodziło o to, by zaszkodzić Festiwalowi.

Bardzo niedobrze i boleśnie wspominam też przygotowania do obecnego XX MFMC. Chciałbym, aby były to tylko niedobre wspomnienia - zły sen.

Jeden z jurorów ubiegłorocznej edycji powiedział mi, że będąc pierwszy raz na Festiwalu w Hajnówce bardzo się zdziwił, że tak wielka impreza odbywa się w tak małym mieście. To mu nie pasowało do stereotypów międzynarodowych. Czy były próby przeniesienia festiwalu do większego miasta - Białegostoku, Warszawy?

- Tak. były. Między innymi próbowano organizować Dni Muzyki Cerkiewnej w Szczecinie i w Białymstoku. Odbyły się również DMC w Krakowie - ale to za naszą przyczyną. Bowiem przez kilka lat posyłaliśmy tam najlepsze chóry w czasie koncertów festiwalowych w Hajnówce.

Do zorganizowania tak wielkiego rangą Festiwalu trzeba dużych pieniędzy. Jaką kwotą zamkną się tegoroczne wydatki? Na co pójdzie najwięcej pieniędzy?

- O kosztach tegorocznego Festiwalu powiemy po jego zakończeniu. Tradycyjnie dużo pieniędzy idzie na zakwaterowanie, wyżywienie, transport, nagrody, honoraria, promocję.

Czyja w tym zasługa, że dla Festiwalu udaje się pozyskać tak wielu sponsorów?

- To zasługa dobrej woli i życzliwości samych sponsorów, których muszą pozyskać organizatorzy. Czasami jest to przypadek, tak jak np. moje spotkanie z Prezydentem Miasta Stołecznego Warszawy w czasie Kongresu Kultury Polskiej. Najogólniej jest to zasługa Festiwalu, który to jednak ktoś musiał doprowadzić do takiego poziomu.

Jaki jest Festiwal Pana marzeń?

- Taki normalny. Żeby byli ludzie, którzy chcą pomóc, a jeżeli już nie, to aby było jak najmniej przeszkadzających. Chciałbym również, aby Festiwal - tak jak i kultura narodowa -był niezależny od wszelkich czynników
pozamerytorycznych.

Jerzy Chmielewski

 

wstecz
 

Copyright © Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej — Hajnówka 2004