Nr 1 (21), 27 maja 2001r.
Przełom
Rok 1983 był dla tego festiwalu przełomowy z kilku powodów.
Po pierwsze: zakończono budowę hajnowskiej świątyni
prawosławnej i w maju 1983 II Dni Muzyki Cerkiewnej mogły się już odbyć w
pięknym Soborze pod wezwaniem Świętej Trójcy. Gospodarz tej świątyni i proboszcz
hajnowskiej parafii, ksiądz dziekan Antoni Dziewiatowski razem z gospodarzem
festiwalu, dyrektorem Mikołajem Buszko witali w niej chóry cerkiewne, które od
tej pory aż do dziś zjeżdżają, do Soboru Ś w. Trójcy z całego świata.
„Pamiętam, gdy w 1983 roku - wspominała Alicja Stradczuk-Twardowska swoje pierwsze spotkanie z festiwalem -
szłam jedną z ulic
Hajnówki. Nagle zastąpiły mi drogę dwie staruszki w białych chustkach na
głowach. I jedna z nich zapytała: gdzie jest nowa cerkiew? Powiedziałam im, jak
trzeba dojść do Soboru Św. Trójcy i dodałam, że do rozpoczęcia koncertu jest
jeszcze bardzo dużo czasu. Ma się rozpocząć o czwartej po południu, a teraz jest
godzina jedenasta. Na to jedna z nich odparła: „Ot, widzi, mamy bułki, to
poczekamy, bo późni miejsca nie będzie, a my specjalnie z Siemiatycz tu
przyjechali posłuchać muzyki cerkiewnej. "Było coś wzruszającego w jej słowach.”
Pamiętam też pierwsze przesłuchania w pachnącej jeszcze farbą
i bielutkiej wewnątrz nowej cerkwi. Takie surowe wnętrze dodawało dostojeństwa
rozbrzmiewającej tu muzyce.
Po drugie: razem z panią Alicją przyjechał jej mąż, Romuald Twardowski, wybitny
polski kompozytor i wykładowca Akademii Muzycznej w Warszawie. Ten pochodzący z
Wilna twórca muzyki operowej, symfonicznej i kameralnej, jest także jedynym -
obok Pendereckiego - znanym polskim kompozytorem współczesnym, który
zainteresował się muzyką prawosławia. Już w 1968 roku skomponował Małą liturgię
prawosławną, utwór nagrywany i wykonywany w wielu krajach, pisze też pieśni
prawosławne śpiewane przez chóry na całym świecie, niedawno wydał zbiór kolęd
prawosławnych - słowem człowiek, którego miejsce powinno znaleźć się i na
hajnowskim festiwalu. I tak się stało.
Od 18 lat Romuald Twardowski przewodniczy jury tego festiwalu, co dla
występujących tu zespołów ma niewątpliwie duże znaczenie, nadając ocenom jury
prestiżowy wymiar. (Obok nie zmieniającego się od 1983 przewodniczącego, skład
zmieniającego się co pewien czas jury może również budzić dumę organizatorów i
uczestników ze względu na to, że zasiadają w nim najwybitniejsi znawcy z Polski
i Europy - ale to już temat na inną opowieść.)
W swojej książce autobiograficznej „Było, nie minęło" Romuald Twardowski tak oto
wspominał swój pierwszy przyjazd na festiwal do Hajnówki w 1983 roku:
„Zaraz po powrocie do Warszawy natknąłem się na Jerzego Szurbaka, twórcę i
dyrygenta Zespołu Muzyki Cerkiewnej: wybierał się właśnie na II Festiwal Muzyki
Cerkiewnej w Hajnówce. Długo nie namyślając się wsiadłem do auta i po paru
godzinach znalazłem się jak gdyby w innym świecie. W Hajnówce było cicho,
pięknie i nastrojowo. Nowa, prześliczna, jeszcze niezupełnie wykończona cerkiew
zachwycała swoją oryginalnością. Dzieło prof. Grygorowicza z Politechniki
Poznańskej mogło być uważane za prawdziwą perłę architektury sakralnej. Chóry z
Białostocczyzny, a wśród nich parę zespołów studenckich, śpiewały prześlicznie.
Już jako nowomianowany przewodniczący jury z wielką przyjemnością wręczałem im
skromne nagrody. Nad wszystkim czuwał Mikołaj Buszko, dyrektor Domu Kultury,
twórca i pomysłodawca tej imprezy. Pod jego kierownictwem skromny początkowo
festiwal po latach zmienił się w wielką międzynarodową imprezę. Wróciłem do
domu oczarowany muzyką i ludźmi poznanymi w Hajnówce. Od tej pory z Jurkiem
Szurbakiem, współtwórcą festiwalu, jeżdżę tam co roku -ten najpiękniejszy na
świecie festiwal dał i daje mi nadal jedyne w swoim rodzaj u przeżycia: tu
dopiero, na skraju Puszczy Białowieskiej, poznałem prawdziwe piękno śpiewu
chóralnego.”
A po latach, w innym miejscu swojej książki wspomnieniowej, Romuald Twardowski
podzielił się z czytelnikami inną, jakże znamienną dla oblicza tego festiwalu
refleksją:
„W białowieskiej „Iwie”, gdzie jadaliśmy śniadania, miałem
okazję obserwować zachowanie młodych chórzystek ze Wschodu. Dziewczyny, ze
skromnie opuszczonym wzrokiem, zachowywały się naprawdę wzorowo: przed posiłkiem
odmawiały, a raczej odśpiewywały modlitwę i w zwartym szyku opuszczały salę.
/.../ Wzruszał mnie również widok rosyjskich dzieci śpiewających w chórach —
przecież niedawno jeszcze jako pionierzy i komsomolcy maszerowali w szeregu
wyśpiewując,, Sziroka strana maja rodnaja”. Dziś, już bez czerwonych krawatów,
wykonują „Alleluja” i „Hosanna”.
Po trzecie: przełomowym był fakt, iż do Hajnówki od tego roku zaczęły
przyjeżdżać chóry z całej Polski, a także i to, że po raz pierwszy przyjechał
chór świecki - „Połonina”, składający się z uczniów IV Liceum Ogólnokształcącego
w Legnicy.
Wacław Panek
wstecz
|