Nr 1 (3), maj 1994r.
JESTEM FANEM MUZYKI CERKIEWNEJ – ROZMOWA Z WACŁAWEM PANKIEM
W tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Muzyki Cerkiewnej po
raz pierwszy zasiądzie w jury doradca Ministra Kultury i Sztuki, Wacław Panek.
Jak czytamy w najnowszym wydaniu Encyklopedii Popularnej - urodził się w 1948
roku, jest muzykologiem i krytykiem muzycznym, popularyzatorem teatru operowego,
muzyki rozrywkowej i piosenki.
Hasło w encyklopedii niewiele mówi o Pana bogatej
działalności. Proszę o jego uzupełnienie.
Przez ponad dwadzieścia lat zajmowałem się krytyką muzyczną i
różnymi obszarami muzyki, od rozrywki do muzyki klasycznej z tego powodu, że
chciałem pisać głównie o mechanizmach kultury muzycznej, które bardziej mnie
interesowały niż analizy poszczególnych, wąskich dziedzin muzycznych. Stąd takie
rozwarstwienie w tematyce.
Jest Pan autorem licznych, poczytnych książek o tematyce
muzycznej.
Wydałem ponad dwadzieścia książek, które ukazały w nakładzie
około miliona egzemplarzy. Po raz pierwszy napisałem historię polskiej pieśni
narodowej pt. "Gaude Mater Polonia" a oprócz tego śpiewnik: "Marsz, marsz
Polonia". Sam pomysł śpiewnika otrzymał Nagrodę Europejską Uniwersytetu w Padwie
w 1989 r. za najlepszą książkę dla dzieci i młodzieży. Jest to nagroda główna w
Europie, którą zresztą polska książka muzyczna otrzymała po raz pierwszy za
szatę edytorską i pomysł. Zawarłem w tym śpiewniku nuty, pełny tekst pieśni,
historię i grafikę związaną z okresem powstania pieśni. Wydałem w dwóch tomach
książkę "Kariery i Legendy", które miały największy nakład i w tej chwili w
drukarni jest już trzeci tom. Tryptyk poświęcony jest najwybitniejszym polskim
śpiewakom. Wydałem też biografie, m.in.:" Wiesław Ochman" i "Jan Kiepura".
Z pewnością większość Pana książek odegrała
popularyzatorską i edukacyjną rolę w naszym społeczeństwie. A co działo się z
Panem w latach 80-tych?
Stan wojenny sprawił, że otworzyłem prywatny antykwariat,
następnie zacząłem pisać dla teatru. Pierwsza była adaptacja "Pętli" Marka
Hłaski. Sztuka była grana w wielu teatrach w Polsce i w Holandii, później
pisałem własne utwory, np. "Kiepura story", wystawiony w Teatrze Muzycznym w
Łodzi w końcu 1990 r.
W owym czasie z przyjemnością oglądałam w telewizji Pana
programy o tematyce historyczno-muzycznej...
Rzeczywiście na przełomie 1989/90 roku w cyklu "Muzyka i
polityka" opowiadałem o pieśniach polskich, obecnie przygotowuję cykl, prawie
roczny "Śpiewnik polski". Chcę przedstawić polskie pieśni narodowe od powstania
państwa do dziś, bo uważam, że strasznie ten obszar zaniedbaliśmy i jesteśmy
chyba jedynym krajem w Europie, który nie upowszechnił informacji o swych
pieśniach narodowych.
Porozmawiajmy teraz o muzyce cerkiewnej. Jakiego typu
zainteresowania tą muzyką Pan reprezentuje?
Przede wszystkim jestem fanem muzyki cerkiewnej i w ogóle
kultury bizantyńskiej, a nawet szerzej - muzyki liturgicznej. Ze wszystkich
rodzajów muzyki najgłębiej odbieram liturgiczną. Jest ona moim podstawowym
światem muzycznym, zarówno rzymskokatolicka jak i Kościoła bizantyńskiego.
Wydaje mi się, że wiara w Boga stworzyła w człowieku takie obszary psychiczne,
które w żadnej innej materii są niewyobrażalne. I ta wiara spowodowała, że
również w twórczości znalazło to odbicie, gdyż największe dzieła muzyczne, jakie
powstały, są związane z wiarą, religią. Po drugie, jestem fanem najwspanialszego
instrumentu, jaki świat wymyślił, czyli głosu ludzkiego. Śpiew - zwłaszcza
chóralny, wytwarzany przez te instrumenty nie ma sobie równych, stąd moje
uwielbienie dla muzyki cerkiewnej.
Jakiego typu muzyka cerkiewna odpowiada Panu bardziej pod
względem estetycznym i wyrazowym, archaiczna czy nowsza?
Ja bym tak nie rozgraniczał, bo jeśli słucham muzyki dawnej,
nie przetrawionej przez warsztat kompozytora, a stworzonej np. dla potrzeb
liturgii, to słucham jej inaczej, tak jak oglądam rzeźbę z V wieku. Nie ma we
mnie rozgraniczeń na lepsze i gorsze i nie wydaje mi się starsza muzyka bogatsza
wyrazowo. Jesteśmy wychowani w systemie dur-moll i jeśli usłyszymy coś spoza
tego systemu, to wydaje nam się to wielce oryginalne i ciekawe. Ale dla
człowieka, który nie zna żadnej z tych kultur wszystko będzie oryginalne.
Wybiera się Pan po raz pierwszy na Festiwal, czy wcześniej
myślał Pan, żeby pojechać do Hajnówki?
Tak, myślałem, bo Hajnówka kojarzy mi się z pewnym
wydarzeniem, jakie miało miejsce na początku lat 70. W tamtejszej cerkwi za moim
kuzynem nosiłem koronę podczas jego ślubu, bo byłem świadkiem. A o Festiwalu
wiele słyszałem. Nawet otrzymałem od dyr. M. Buszko taśmę z ubiegłorocznych
przesłuchań, więc tak, jakbym już był.
Co Pana zdaniem należałoby zrobić dla spopularyzowania
znaczenia imprezy?
- Nic bardziej nie tłumaczy tego Festiwalu i nic nie daje
lepszej renomy, niż sama muzyka, która broni dobrego imienia całej imprezy.
Dlatego chciałbym pomóc Festiwalowi w tym, aby wyszła płyta kompaktowa z muzyką
cerkiewną, żeby zaistniała ona na rynku w całym kraju.
Poza tym należałoby pobudzać kompozytorów współczesnych do
tworzenia muzyki cerkiewnej. Wszystkie religie na świecie to robią. Kościół
zresztą zawsze w przeszłości był mecenasem muzyki dla siebie tworzonej. Jeśli
więc Cerkiew jako instytucja kościelna nie zamawia nowych utworów u
kompozytorów, to powinien to robić Festiwal, który przecież popularyzuje tę
muzykę. Bez tego typu bodźców nie widzę dalszego rozwoju muzyki. A zatem
Hajnówka powinna być promotorem i inicjatorem nowych dzieł.
Bardzo dziękuję Panu za rozmowę.
Alicja Stradczuk - Twardowska
wstecz
|