Nr 1 (18), 21 maja 2000r.

MUZYCZNE ŚCIEŻKI METROPOLITY BAZYLEGO

Błogosławię Pana w każdym czasie. Chwała Jego na moich ustach (Ps 33)

Któż z nas prawosławnych - i nie tylko - nie pamięta starszego, ascetycznego duchownego, który jako metropolita przez 28 lat przemierzał ścieżki naszego kraju? Znaliśmy go z radia, telewizji, lecz przede wszystkim z cerkwi, gdzie z takim skupieniem i namaszczeniem służył nabożeństwa. Wielu znało go z bezpośrednich kontaktów. Niewielu jednak miało zaszczyt osobiście ze świętej pamięci metropolitą śpiewać i czytać w cerkwi, wypić z nim szklankę herbaty, pogwarzyć, posłuchać historii jego życia. Miałam przyjemność być jedną z tych osób. Pisząc tych parę słów wspomnień chciałabym oddać hołd pamięci - chyba nie tylko dla mnie - tak wielkiego człowieka.

    Muzyka jest płaszczyzną. która jednoczy ludzi i przyciąga ich do siebie. Ukochanie jej to most łączący młodych i starych, biednych i bogatych, wierzących i niewierzących, katolików, prawosławnych i ludzi innych religii. Muzyka cerkiewna zbliża ludzi, a ukochanie jej pomaga zgłębić tajemnicę Logosu - Słowa. Formą, harmonią i melodyką służy zobrazowaniu treści dogmatów i historii zbawienia. Dotyka najczulszych sfer, sprawiając że stajemy się lepsi, wrażliwsi i bardziej uduchowieni.

Metropolita Bazyli był wielkim miłośnikiem muzyki, zwłaszcza tej, która jest bezpośrednio związana z liturgią Kościoła. Pamiętam. jak w 1979 roku stałam na klirosie i mruczałam, usiłując włączyć się w śpiew chóru. Nie znałam wówczas ani melodyki, ani treści, ani nie umiałam czytać w języku cerkiewno słowiańskim. Na kliros wprowadził mnie, nieomal siłą, ks. protodiakon Włodzimierz Trusiewicz, który zawsze uważał, że powinnam śpiewać. Moją uwagę zwrócił stojący tam starszy duchowny, nie wyróżniający się niczym szczególnym, oprócz panagiji na piersiach. Śpiewał jako zwykły członek chóru pod dyktando ówczesnego psalmisty pana Stefana. Przy końcu nabożeństwa ów duchowny, który okazał się być metropolitą Bazylim, poprosił mnie, abym po służbie przyszła do niego, gdyż chciałby ze mną porozmawiać. Przyznam, byłam tą propozycją nieco zdumiona. Rozmowa dotyczyła muzyki. Później wielokrotnie miałam okazję do dyskusji z Jego Emincncją na wszystkie możliwe tematy. Od tej pory zawiązała się nasza przyjaźń.

Władyka był człowiekiem niezwykle czułym na nieprawidłowości. Nic tolerował sztuczności. pompatyczności i przesadnego artyzmu w śpiewie. Uważał, że są utwory nadające się do śpiewu tylko w cerkwi i utwory, które mają treść cerkiewną, ale nie nadają się. ze względu na swoją zbyt rozbudowaną formę i "teatralność" melodii, do wykonywania podczas nabożeństwa. Było mu bardzo trudno dogodzić, zarówno pod względem artystycznym jak doboru utworów.

Do dzisiaj mam przed oczyma władykę Bazylego, jak śpiewa na klirosie Liturgię Preżdieoswiaszczenną - w szczególności "Da isprawitsa". Pamiętam, jak pięknie służył paschalną utrenię, podczas której każdemu z uczestników wręczał, wraz z życzeniami, jajko wielkanocne. Z przyjemnością wspominam wspólne śpiewy w domu i dekrety Jego Eminencji - kiedy nas, studentów Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, wysyłał na kolędowanie po wsiach wokół monasteru św. Onufrego w Jabłecznej. Uważał, że aby śpiewać, należy nauczyć się nie tylko nut, ustawu, czytania, ale że śpiewać trzeba całym sobą, ponieważ "kto śpiewa podwójnie się modli"... był człowiekiem bardzo muzykalnym. W młodości grał na instrumentach dętych. co było przyczyną późniejszej choroby aorty. Do ostatnich dni przed chorobą śpiewał i uczył pokolenia śpiewaków - nie tylko cerkiewnych. Spod ręki władyki wyszła także znakomita piosenkarka polska Anna German.

Pamiętam nabożeństwo drugiego dnia Paschy, wieczorem, kiedy tradycją stało się wspólne śpiewanie służby z władyką na klirosie. Byłam wtedy początkującym psalmistą i pojęcie o nabożeństwie miałam mierne. Władyka narzucił takie tempo, że kto nie znał kanonu paschalnego na pamięć, nie mógł nadążyć z jego czytaniem. Ale w następnym roku wszyscy znaliśmy kanon paschalny na pamięć.

Był chyba jedynym człowiekiem, który muzykę odnajdywał w otaczającej przyrodzie. Ilekroć zdarzyło mi się wyjechać z nim gdzieś poza Warszawę, zatrzymywał się na łące i zwracał mi uwagę na śpiew ptaków, Bożych stworzeń i "śpiew" roślin, które swymi kwiatami wznoszą się ku niebu. Kochał kwiaty, ale nie te z kwiaciarni, a te zwykłe, polne, które - jak twierdził - "grają z Bogiem tę najpiękniejszą muzykę".

"Ludzie. którzy kochają śpiew, nie czynią zła" - to jedna z myśli, które przyświecały życiu metropolity.

Kochał ludzi śpiewających - nie oceniał ich pod względem doskonałości wykonania. Przyjaźnił się też z ludźmi prostymi, którzy przywozili mu rodzinne napiewy i piosenki ludowe białoruskie, ukraińskie, rosyjskie. Znał ich bardzo wiele.

Szkoda, że wiele z nich nie zostało zapisanych nutami. Mam nadzieję, że znajdą się chętni, którym uda się to zrealizować.  

Niewiele mogę powiedzieć o stosunku Jego Eminencji do Festiwalu Muzyki Cerkiewnej w Hajnówce.

Jednego mogę być pewna: metropolita traktował festiwal jako okazję do pokazania piękna i bogactwa tradycji oraz dogmatyki Cerkwi, wyrażonej w pięknie i głębi śpiewu, śpiewu niekoniecznie na światowym poziomie.

Będąc od dwóch lat dyrygentem w cerkwi Zaśnięcia Bogarodzicy w Krakowie doceniam to, czego nauczył mnie metropolita Bazyli. Bogu składam dzięki za to, że to właśnie on nakłonił mnie do ukończenia wydziału dyrygentury, że przez te dziewiętnaście lat z tak wielkim wyrozumieniem, miłością i cierpliwością uczył mnie, czym powinien być śpiew cerkiewny. Podczas naszego ostatniego spotkania na ziemi, władyka oprócz pytań o mój dom, dzieci i rodzinę poprosił mnie, bym starała się śpiewać i służyć Cerkwi tym, czym mogę najlepiej - własnym głosem.

Myślę, że ta idea przyświecała władyce wtedy, gdy błogosławił ideę festiwalu.

Zakończyło się życic metropolity Bazylego. Zakończyła się jego wędrówka po ziemskim padole.
Niech miłosierny Bóg i Jego aniołowie sprawią, by usopszyj władyka Bazyli mógł słuchać muzyki doskonalszej od tej naszej, ziemskiej.

Wiecznaja Ti pamiat, błażenniejszyj Władyko!

Maria Feret

 

wstecz
 

Copyright © Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej — Hajnówka 2004