Nr 1 (18), 21 maja 2000r.
BYŁO NIE MINĘŁO
Ze wspomnień Romualda Twardowskiego
(Rok 1982). Zaraz po powrocie do
Warszawy natknąłem się na Jerzego Szurbaka, twórcę i dyrygenta Zespołu Muzyki
Cerkiewnej: wybierał się właśnie na II Festiwal Muzyki Cerkiewnej w Hajnówce.
Długo nie namyślając się wsiadłem do auta i po paru godzinach znalazłem się jak
gdyby w innym świecie. W Hajnówce było cicho, pięknie i nastrojowo.
Nowa, prześliczna, jeszcze
niezupełnie wykończona cerkiew zachwycała swoją oryginalnością. Dzieło prof.
Grygorowicza z Politechniki Poznańskiej mogło być uważane za prawdziwą perłę
architektury sakralnej. Chóry z Białostocczyzny, a wśród nich parę zespołów
studenckich, śpiewały prześlicznie. Już jako nowo mianowany przewodniczący jury
z wielką przyjemnością wręczałem im skromne nagrody. Nad wszystkim czuwał
Mikołaj Buszko, dyrektor Domu Kultury, twórca i pomysłodawca tej imprezy. Pod
jego kierownictwem skromny początkowo festiwal po latach zmienił się w wielką
międzynarodową imprezę. Wróciłem do domu oczarowany muzyką i ludźmi poznanymi w
Hajnówce. Od tej pory z Jurkiem Szurbakiem. współtwórcą festiwalu, jeżdżę tam co
roku - ten najpiękniejszy na świecie festiwal dał i daje mi nadal jedyne w swoim
rodzaju przeżycia:
tu dopiero, na skraju Puszczy
Białowieskiej, poznałem prawdziwe piękno śpiewu chóralnego.
( ... )
(Rok 1987.) Majowa Hajnówka była, jak zwykle
niezwykle urocza. Ściany prześlicznej cerkwi stopniowo pokrywały się freskami -
wykonywał je młody sympatyczny malarz z Aten. Słuchacze festiwalowi dopisywali.
Wśród chórów dwa pochodziły z Rosji (pierwsze jaskółki!) i jeden z Finlandii;
festiwal przybierał coraz bardziej międzynarodowy charakter. Przyjęcie
poprzedzające przesłuchania było nadzwyczaj wesołe i towarzysko
udane. Wracałem z Szurbakiem do Warszawy zadowolony i odprężony.
( ... )
(Rok 1988). Po śmierci mamy długo nie mogłem dojść
do siebie. Wszystko wydawało się marnością nad marnościami, a codzienna
krzątanina - zwykłą stratą czasu. Pociechę duchową przyniosła Hajnówka. Tam. w
pięknie cerkiewnych śpiewów, znalazłem ukojenie i nadzieję na lepsze jutro. Z
muzyki przesyconej mistyczną głębią czerpałem siły niczym z życiodajnego źródła.
Poranne długie spacery po białowieskim parku dawały mi możność skupienia się i
dokładnego przemyślenia szczegółów dalszych moich poczynań. Wtedy właśnie
wpadłem na pomysł napisania paru utworów "ekumenicznych" - takich. które mogłyby
być wykonywane zarówno przez chóry katolickie, jak i prawosławne. Pierwszy z
nich "Alleluja" - powstał na początku 1990
roku. Potem były "Hosanna I" i "Hosanna II".
( ... )
(Rok 1992). W Hajnówce pojawiła się petersburska
Kapela im. Glinki założona niegdyś przez Piotra Wielkiego. "Alleluja" w jej
wykonaniu zabrzmiało wstrząsająco! Takich basów jeszcze nigdy nie spotkałem:
wspaniale brzmiały też głosy żeńskie - soczyście i jakoś inaczej niż nasze.
Ponad 200-letnia tradycja robiła swoje. W jury miałem coraz więcej cudzoziemców
- przyjeżdżali z Londynu, Paryża i Bułgarii. Środowisko prawosławne wręczyło mi
dyplom honorowy i medal pamiątkowy im. księcia Ostrogskiego.
( ... )
|