Nr 2 (16), 26 maja 1999r.
IRMOŁOGION SUPRASKI NA SWOJEJ ZIEMI
Polskie prawykonanie razspiewów z Irmołogionu Supraskiego.
XVI-wiecznego rękopisu, przez wicie lat uważanego za bezpowrotnie zaginiony, w
latach 70. odnalezionego i stopniowo przystosowywanego do śpiewu przez prof.
Anatolija Konotopa, muzykologa i znawcę zapisu kriukowego, było długo
oczekiwanym wydarzeniem. Nie zawiedli się ci, którzy oczekiwali uczty -
muzycznej i duchowej.
O Irmołogionie Supraskim i jego odkrywcy w poprzednim numerze
"Gazety Festiwalowej" szerzej pisała Anna Radziukiewicz. Warto tu tylko
przypomnieć, że tradycja monasterskiego, supraskiego razspiewu zanikła na
ziemiach Rzeczypospolitej (i w całym prawosławnym świecie) kilkaset lat temu.
Jego słuchanie, nie mówiąc już o wykonywaniu, jest więc powrotem do źródeł
własnej kultury.
Samo rekonstruowanie starodawnej muzyki cerkiewnej jest
bardzo trudne, gdyż do jej zapisu nie używano, przyjętej powszechnie dopiero w
XVII w., notacji nutowej, a posługiwano się znakami ideograficznymi (kriukami),
których znaczenie dogłębnie rozumiał tylko ich autor i osoby przez niego
pouczone. Supraska księga to najstarszy znany obecnie zapis muzyki i
starocerkiewnego tekstu z tego okresu.
Fragmenty Irmołogionu, konkretnie antyfony Wielkiego Piątku,
wykonał Męski Patriarszy Chór "Piereswiet", działający przy monasterze św.
Daniła w Moskwie. W założonym w 1995 roku zespole, który za swego patrona uznał
Aleksandra Piereswieta. mnicha Troice - Siergijewskiej Ławry i bohatera bitwy na
Kulikowym Polu, śpiewają świeccy muzycy, absolwenci najlepszych szkół,
profesjonalni, doskonale wyszkoleni wokaliści, specjalizujący się w wykonywaniu
dawnej muzyki ruskiej. Jego założycielem i kierownikiem artystycznym
(śpiewającym wraz z chórzystami) jest Dymitr Judenkow, dyryguje zaś nim Georgij
Safonow. m.in. laureat I Wszechrosyjskiego Konkursu Dyrygentów.
Antyfony Wielkiego Piątku są częścią nabożeństwa odprawionego
w Wielkim Tygodniu w nocy z czwartku na piątek. Krótkie, śpiewane teksty
modlitewne wykonuje się w przerwach między czytaniem Ewangelii, nawiązując do
zawartych w nich wydarzeń.
Antyfony powstały około V wieku, jednak za wzór służył im
tekst liturgicznego poematu z II wieku "O Passze", autorstwa św. Melitona
Sardyjskiego. Poemat św. Melitona i antyfony Wielkiego Piątku są swego rodzaju
komentarzem do Ewangelii. Dzięki nim uczestnicy nabożeństwa głębiej przeżywają
dramat Zbawiciela.
Supraski Irmołogion łączy w sobie piętnaście antyfon. W skład
każdej wchodzą trzy, cztery wiersze. Nie są one utworami konkretnego autora,
lecz powstawały przez wiele lat jako dzieła różnych twórców, chcących
przedstawić swoje wyobrażenie idealnych form melodycznych.
W hajnowskim soborze te niezwykle proste, jednogłosowe
melodie zabrzmiały pięknie, czysto i świeżo. Zupełnie inaczej niż cerkiewne
śpiewy, z którymi jesteśmy osłuchani. Mimo telewizyjnych jupiterów,
przemieniających świątynię w salę koncertową, czuło się ich modlitewną siłę.
Wystarczyło zamknąć oczy, by przenieść się wieki wstecz, do dawnych monasterów,
niekoniecznie wschodnich. Katolik odnajdywał tu wyraźnie melodie
średniowiecznych klasztorów. To po prostu muzyka całego chrześcijańskiego
świata, co dowodzi, jak głęboko z bizantyjskiego źródła musiał zaczerpnąć
łaciński Zachód.
Wielka szkoda, że doświadczyło tego przeżycia tak niewiele
osób. Po raz pierwszy chyba w dziejach festiwalu cerkiew nie była przepełniona,
wolna pozostała nawet (niewielka) część miejsc siedzących. Może dlatego, że był
to koncert pozakonkursowy, że nie informowały o nim rozwieszone po całym mieście
plakaty. O. Michał Niegierewicz. proboszcz hajnowskiej parafii Świętej Trójcy,
uważa jednak, że to nie przypadek. - Do takiej muzyki nie jesteśmy
przyzwyczajeni. Z przyjemnością słucha się jej krótko. Dla naszego ucha brzmi
zbyt monotonnie. Wymaga też większego wysiłku. Jest nic tylko częścią
nabożeństwa. To nabożeństwo samo w sobie.
W drugiej części koncertu moskiewski chór wykonał pieśni z
Ławry Pieczerskiej w Kijowie, zachowane w rękopisie z XVII wieku. Te utwory -
choć również archaiczne - zabrzmiały mocniej, bardziej znajomo, okazały się
bliższe tradycji, w której współcześnie wyrośli prawosławni.
- To było wyśmienite. Muzyka i wykonanie - skomentował
koncert wieloletni juror festiwalu, wybitny chórmistrz z Mińska. Wiktor Rowdo. -
Dumny jestem, że dyrygent był kiedyś moim uczniem. Sądzę, że mój zespół nie
byłby w stanie czegoś takiego wyśpiewać. Potrzebne są dobre, bogate, niskie
głosy. W kilkudziesięcioosobowym chórze mnichów te melodie zawsze brzmiały
świetnie. Ale w kilkuosobowym zespole niezwykle trudno uzyskać podobny efekt.
- Jakże się cieszę, że nasz chór mógł przyjechać do Polski,
zaśpiewać na ziemi, na której narodził się supraski razspiew, na której
harmonijnie połączyły się melodie z Pieczerskiej Ławry i ze Świętej Góry Atos -
powiedział dyrygent chóru, Georgij Safonow. -Ma to dla nas znaczenie tak w
wymiarze muzycznym, jak i duchowym. W supraskim monasterze spróbowaliśmy wczuć
się w duszę szesnastowiecznych monachów. Żal, że tradycja takich modlitewnych
śpiewów zupełnie zanikła, we współczesnych monasterach śpiewa się zupełnie
inaczej.
W monasterze św. Daniła, dzięki pomocy prof. Konotopa, wciąż
będziemy praktykować supraski razspiew. W swoim repertuarze mamy przecież nie
tylko antyfony - także liturgię Bożonarodzeniową, Paschalną, niektóre stichiry.
Może kiedyś supraski razspiew na trwałe wróci na swoją
ziemię.
Dorota Wysocka
|