Nr 3 (14), 31 maja 1998r.
POWRÓCIĆ DO ŹRÓDEŁ
Nasz naród zawsze był rozśpiewany. Ciężki wieśniaczy byt
rekompensował śpiewem. Świeckie piosenki rozweselały, a pieśni religijne
napełniały serca ukojeniem i nadzieją. Tradycja cerkiewnego śpiewu na
Białostocczyźnie jest długa i przebogata. Pracowało nad tym wiele pokoleń
naszych przodków. Szczególny tu ukłon w stronę cerkiewno-parafialnego
szkolnictwa końca XIX i początku XX wieku. Na przestrzeni trzydziestu lat jego
intensywnej działalności poczyniono bardzo wiele. Tego rodzaju placówki zdołały
nauczyć parę pokoleń cerkiewnego śpiewu i zaszczepić zamiłowanie do „śpiewanej
modlitwy".
Kiedy słuchamy cerkiewnych pieśni w wykonaniu chóru, dusza
napawa się „niebiańską słodyczą". Natomiast wspólny śpiew wszystkich
zgromadzonych na nabożeństwie wiernych daje jeszcze więcej. Stwarza możliwość
czynnego uczestnictwa we wspólnej modlitwie. Rozumieli to doskonale duchowni w
trudnych czasach pounijnych. a później w okresie pojawienia się sekt. Szukano
nowych rozwiązań.
Duchowni Grzegorz i Flor Sosnowscy jako jedni z pierwszych,
wprowadzili w swoich cerkwiach, w Puchłach i Trześciance, około 1883 roku,
wspólny śpiew wszystkich wiernych na nabożeństwie. Gościł tam w 1807 roku
członek Diecezjalnej Rady Szkolnej w Wilnie, protoijerej Piotr Lewicki. Przybył
na uroczystość poświecenia i otwarcia cerkiewno-nauczycielskiej szkoły. Był
oczarowany profesjonalnym wykonaniem religijnych pieśni przez szkolne,
miejscowe, chóry i zachwycony wspólnym śpiewem podczas nabożeństw wszystkich
wiernych. Lewicki gorąco popierał to przedsięwzięcie Sosnowskich i polecał na
łamach ówczesnej cerkiewnej prasy jako godne naśladowania przez innych
duchownych. Bardzo mocno podkreślił ogromną w tym rolę powstającego
cerkiewno-parafialnego szkolnictwa. Powracając jeszcze do praktykowania podczas
nabożeństw wspólnego śpiewu, jego początki były różne. Anonimowy nauczyciel
jednej z wiejskich szkół litewskiej diecezji, który podzielił się swoimi
spostrzeżeniami na łamach „Liteuskich jeparchialnych wiedomości", pisał jak to
wspólnie z proboszczem postanowili w swojej cerkwi zaprowadzić zwyczaj wspólnego
śpiewu podczas nabożeństw. Początkowo napotkali na niepojęty opór ze strony
wiernych. A parafianie tłumaczyli to wstydem, wreszcie jeden z chłopów wystąpił
z konkretną propozycją. Kiedy, tak jak prosił, prowadzony przez nauczyciela chór
stanął na środku cerkwi, mieszając się z tłumem, świątynia buchnęła głośnym
śpiewem wszystkich obecnych. W miarę jak przybywało coraz więcej absolwentów
cerkiewno-parafialnych szkół, było to coraz łatwiejsze. Śpiewano coraz lepiej.
Cerkiewno-parafialne szkolnictwo odegrało olbrzymią, dziejową
rolę w nauczaniu i propagowaniu cerkiewnego śpiewu, szczególnie w chłopskich
społecznościach. Głównym zadaniem, jak sugeruje już sama nazwa, była edukacja
religijna. W programie nauczania dominowała katecheza i przedmioty pokrewne,
takie jak właśnie cerkiewny śpiew i język słowiański. W tygodniowym rozkładzie
zajęć aż siedem lekcji przeznaczono na katechezę i po cztery na cerkiewny śpiew
i zajęcia z języka słowiańskiego. Władze cerkiewno-szkolne zwracały szczególną
uwagę na zajęcia ze śpiewu, a szczególnie na osoby je prowadzące. Pod pojęciem
tego przedmiotu, zgodnie ze szkolnym programem, rozumiano stare cerkiewne „napiewy".
Na zajęciach tych stawiano za cel przygotowanie uczniów do aktywnego
uczestnictwa w cerkiewnych nabożeństwach, oraz uświadomienie że śpiew to także
rodzaj modlitwy. Z drugiej jeszcze strony takie zajęcia dawały nauczycielowi
możliwość wybrania z grupy uzdolnionych muzycznie uczniów i zorganizowania
szkolnego chóru. Z nimi pracował jeszcze dodatkowo. Uczniowski chór śpiewał w
cerkwi podczas nabożeństw. Wzrastał wtedy w lokalnej społeczności autorytet
takiego nauczyciela. Dla rodziców był to powód do dumy i radości, że ich dziecko
zostało zauważone i docenione. Oczywiście w najlepszej sytuacji były szkoły
mające blisko do cerkwi. Takie szkolne chóry wystawiały ocenę pracy nauczyciela,
a z drugie) strony były wizytówką parafii i zarządzającego szkołą proboszcza.
Początkowo dzieci uczyły się śpiewu ze słuchu, a następnie
poznawały nuty. Osobiście bardzo mi się spodobało zawarte w założeniach
programowych twierdzenie, że tylko nieme, bądź głuche dziecko nie jest w
stanie nauczyć się cerkiewnego śpiewu, ponieważ jest on bardzo prosty, bo płynie
z głębi duszy. Jednak już w przypadku prowadzącego zajęcia muzykalność była
bardzo ważna. Stąd też zwracano na to uwagę przy naborze kandydatów do szkół
kształcących kadrę przyszłych pedagogów. A one później, rekomendując placówkom
cerkiewno-parafialnym swoich absolwentów, także zwracały uwagę na predyspozycje
muzyczne i umiejętność prowadzenia chóru. Muzykalność to był wielki plus w
przypadku nauczyciela cerkiewno-parafialnej szkoły.
Władze cerkiewno-szkolne także zwracały baczną uwagę na osoby
prowadzące zajęcia cerkiewnego śpiewu. W przypadku całkowitego już braku
predyspozycji muzycznych nauczyciela, prowadzenie lekcji powierzano najczęściej
psalmiście. Później nawet nauczanie cerkiewnego śpiewu wciągnięto do obowiązków
psalmistów. Z czasem wprowadzono specjalny, niezależnie od poborów, dodatek za
naukę śpiewu w cerkiewno-parafialnych szkołach. Wynosił on 5 rubli rocznie i był
wypłacany z funduszy Świętego Synodu. Również przy nagradzaniu nauczycieli brano
pod uwagę wyniki osiągane w nauczaniu cerkiewnego śpiewu, a szczególnie czy
prowadzą oni szkolny chór. O randze tego przedmiotu wymownie zaświadcza fakt,
kiedy na początku XX wieku organizowano dla nauczycieli cerkiewno-parafialnych
szkół wakacyjne kursy pedagogiczne w Żyrowicach. kursanci zdawali egzaminy tylko
z cerkiewnego śpiewu. Troska o nauczanie tego przedmiotu była stałym obiektem
zainteresowań władz cerkiewno-szkolnych w Grodnie, a początkowo jeszcze w
Wilnie.
W 1901 r. powzięto w tej sprawie dwie ważne uchwały. Po
pierwsze utworzono dwa etaty tzw. „rozjezdnych nauczycieli śpiewu" dla diecezji
grodzieńskiej. Służyli oni pomocą i fachową poradą nauczycielem
cerkiewno-parafialnych jednoklasówek i szkół gramoty. Listę szkół, które
odwiedzali „razjezdnyje nauczyciele śpiewu", układały raz na pół roku władze
diecezjalno-szkolne w Grodnie. Oczywiście typowano te placówki, w których
nauczyciele nie mieli odpowiedniego przygotowania, bądź predyspozycji. Pomagali
w organizowaniu chórów, prowadzili zajęcia z teorii śpiewu. Roczne uposażenie
takiego „razjezdnoho nauczyciela śpiewu" ustalono na 300 rubli plus 120 na
delegacje. Było to wiec wtedy dużo więcej niż zarabiał przeciętnie nauczyciel.
Posady te jako pierwsi objęli Jan Gromotowicz i Julian Harbaruk.
Kolejnym ważnym posunięciem władz cerkiewno-szkolnych w
kwestii nauczania cerkiewnego śpiewu była decyzja o powołaniu w diecezji
grodzieńskiej szkoły, przygotowującej fachową kadrę nauczycieli śpiewu i
psalmistów. Stało się to w 1901 r. Była to szkoła męska. Nauka trwała rok.
Szkoła mieściła się w odremontowanym pomieszczeniu budynku klasztoru św. Borysa
i Hleba w Grodnie. Pieczę nad nią sprawowała Diecezjalna Rada Szkolna i z jej
funduszy też była opłacana. W pierwszej kolejności i bez egzaminów przyjmowano
na naukę absolwentów duchownych seminariów, „duchownych uczyliszcz" i szkół
cerkiewno-nauczycielskich. pozostali kandydaci musieli zdawać egzaminy wstępne.
Każdy uczeń musiał posiadać własne skrzypce. Nauka gry na tym instrumencie była
jednym z przedmiotów nauczania. Po pozytywnie zdanych egzaminach absolwenci
otrzymywali świadectwo uprawniające do nauczania w cerkiewno-parafialnych
szkołach i do objęcia posady psalmisty.
W 1903 r. szkoła została przeniesiona do Diatłowa w byłym
powiecie słonimskim. Jednak po paru latach ponownie wróciła do Grodna. W 1908 r.
uruchomiono z inicjatywy i pod nadzorem Diecezjalnej Rady szkolnej w Grodnie
systematyczne kursy śpiewaczo-cerkiewne. W Supraślu rocznie przeznaczano na ten
cel 360 rubli.
Poczynając od 1910 r. organizowane były jeszcze w Wilnie
wakacyjne kursy dla dyrygentów. Prowadzono je także z myślą o nauczycielach
cerkiewno-parafialnych szkół guberni grodzieńskiej, kowieńskiej i wileńskiej. Za
główny cel stawiały sobie propagowanie cerkiewnego, a w drugiej kolejności także
i świeckiego śpiewu. Zajęcia trwały 6 tygodni i kończyły się egzaminem.
Pierwsza wojna światowa, a szczególnie okres bieżeństwa,
brutalnie przerwały bujnie rozkwitające dzieło. Wiele pracy i wysiłku trzeba
było włożyć, aby po latach odrodziło się na nowo. Umożliwił to dopiero
Międzynarodowy Festiwal Muzyki Cerkiewnej w Hajnówce.
Irena Matus
|